Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

wtorek, 29 kwietnia 2014

"Creation"


Karol Darwin był ojcem i mężem. Miał kochającą żonę i sporą gromadkę dzieci. Był też przyrodnikiem. Stworzył teorię ewolucji. W 1859 roku ukończył i wydał O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego. Cały nakład książki został wyprzedany w dniu jej publikacji. Film "Creation" opowiada o okolicznościach powstania tego rewolucyjnego dzieła.

Charles (Paul Bettany) prowadzi badania w przydomowej szopie otoczony szkieletami, preparatami, chemikaliami. Zawzięcie sporządza notatki nie zważając na ciągle pogarszający się stan zdrowia. Dokucza mu żołądek, drży prawa ręka, nie może jeść, wygląda jak starzec. Po śmierci ukochanej córeczki Annie (Martha West) Charles nie może dojść do siebie, ciągle widuje dziewczynkę, rozmawia z nią. Nie może porozumieć się sam ze sobą w kwestii publikacji materiałów, które powoli przybierają kształt książki. Jego żona Emma (Jennifer Connelly) jest głęboko religijna, silnie związana z tradycją, nie popiera pracy męża a nawet jest do niej wrogo nastawiona. Małżonkowie są równocześnie kuzynami, pobrali się z wielkiej miłości, odczuwają głębokie wzajemne przywiązanie (skutkujące dziesięciorgiem potomstwa). Jest więc silne rozdarcie i uczucie niemożności trwania małżeństwa w jedności poglądów i przekonań. Darwina odwiedzają dwaj naukowcy, Hooker (Benedict Cumberbatch) i Huxley (Toby Jones), namawiając i naciskając na jak najszybsze działania w temacie publikacji. Darwin jednak nękany coraz większymi wątpliwościami, popadający niemal w szaleństwo, skłócony z żoną i z zaprzyjaźnionym duchownym Innesem (Jeremy Northam), postanawia się poddać i porzuca badania. Schorowanego niemal siłą wyciąga z łóżka przyjaciel Joseph Hooker, stawia na nogi, daje impuls do działania. Darwin postanawia przede wszystkim zająć się zdrowiem. Jedzie do ówczesnego uzdrowiska, tam z pomocą lekarza doprowadza się do stanu równowagi i publikuje dzieło swojego życia.

Ówcześni ludzie nauki postrzegali teorię ewolucji jako argument, a nawet oręż w walce z religią - ewolucja kontra boska kreacja. Czasy były takie, że dziecko, za twierdzenie, że istniały dinozaury, musiało klęczeć na grubej soli. Nikomu nie przyszło nawet do głowy, by spróbować połączyć teorię ewolucji z istnieniem Boga. Trzeba się było opowiedzieć po jednej ze stron, albo za (Bogiem) albo przeciwko (Bogu). Ludzie od zawsze stawiali sobie trudne zadanie wyboru, mnożyli rozdroża, nie biorąc w ogóle pod uwagę, że jedno nie wyklucza drugiego i możliwe jest współistnienie pozornych alternatyw. 

Filmowa teraźniejszość przeplatana jest wspomnieniami sprzed lat, kiedy jeszcze żyła Annie. Sceny świadomie są wymieszane, widz potrzebuje kilku chwil by się zorientować, czy to Annie żywa czy jedynie wyobrażona przez Charlesa. 

Kilka filmowych momentów uderza w widza z wielką siłą. Na pewno dramatyczne dla obojga rodziców próby ratowania pogarszającego się zdrowia córeczki. Także niesamowity fragment odtworzonych z przyspieszeniem przemian żywej materii w przyrodzie, pokazanie łańcuchów pokarmowych z całym okrucieństwem - scena z lisem i zającem. Ale mnie najbardziej poruszyły w filmie sceny z małą orangutanicą, nie do zapomnienia.

Benedict jako Hooker momentami rozbrykany, żartujący i szalejący z dzieciarnią, momentami poważny, zdecydowany i stanowczy. Jego rola to trzy krótkie sceny, ale przy kameralności filmu to i tak sporo.

"Creation" to film dość głęboki, próbujący ogarnąć mechanizm funkcjonowania całego naszego świata, zasady wszelkiego istnienia. Można się nim przejąć lub po prostu tylko obejrzeć. Jest to także po części film o miłości.

Scenariusz filmu powstał na podstawie książki "Annie's Box" Randala Keynesa, potomka Charlesa Darwina.

Filmowy dom Darwinów to ich autentyczna posiadłość, Down House w Biggin Hill w hrabstwie Kent.

Dla miłośników Chopina - w filmie słyszymy fragment Etiudy a-moll op. 25 nr 11.

"Darwin. Miłość i ewolucja"
(Creation)
Wielka Brytania 2009
Reżyseria: Jon Amiel
Scenariusz: John Collee

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

niezwykły pianista


Niektórym z Was znane jest moje wciąż rosnące uwielbienie do klawiszy, pianin, fortepianów, koncertów fortepianowych i PIANISTÓW. No i, rzecz jasna, kompozytorów. Od ostatniego konkursu chopinowskiego i następujących po nim, transmitowanych przez Sieć, międzynarodowych konkursów fortepianowych w Tel Avivie i Moskwie przywiązana jestem silnie zwłaszcza do Daniila Trifonova. Po kilku koncertach na żywo, po bezpośredniej rozmowie, po wysłuchanych wywiadach, zainteresowanie młodym pianistą nijak nie maleje, ciągle mam niedosyt wieści, a zwłaszcza kolejnych wykonań. Znalazłam dziś niesamowitą rozmowę z Daniilem, miłego oglądania. Prawda, że jest niezwykły?


niedziela, 27 kwietnia 2014

spacer po Błoniach Wilanowskich




Pamiętam pola, mozolne skupowanie od rolników wąziutkich pasków gruntów rolnych. A teraz tam miasteczko, szerokie ulice, światła, linie autobusowe, trawniczki, ławeczki, nowe bloki, niewielkie osiedla.




Czyste, nowoczesne, estetyczne, ale nijak nie składające się w jedną wielką harmonijną całość. Hałas od głównej alei błoto, kałuże na nówka sztuka chodnikach (spacer w deszczu) i architektura budynków nieciekawa, zarówno w koncepcji ogólnej, jak i w detalach.




Pozostawione nieliczne drzewa trochę oswajają otoczenie, bardziej jednak budzą żal. Sierotki pojedyncze lub w niewielkich grupach. Jestem maniaczką zalesiania, zadrzewiania.




Świątynia Bożej Opatrzności z daleka robi wrażenie, ale im bliżej, tym gorzej. Nadal w budowie, cała w rusztowaniach, może jeszcze wypięknieje. Tu koparka, tu góra piachu, ale to jeszcze nic, zniknie. Najgorsze obudowanie stałe, brzydkie, za blisko, za wielkie, zasłania.



zdjęcia: xbw

Benedict Cumberbatch w Krakowie


Międzynarodowy Festiwal Kina Niezależnego Off Plus Camera w Krakowie już za kilka dni (2-11 maja 2014). Poruszyła mnie wiadomość o przyjeździe Benedicta Cumberbatcha, zwłaszcza teraz, kiedy znalazł się w jeszcze bardziej oświetlonych rejonach życia publicznego - Time 100. Na festiwalu odbędzie się pokaz filmu "Little Favour", o którym pisałam niedawno. Po projekcji odbędzie się spotkanie z producentami. "Little Favour" to krótkometrażówka wyprodukowana niezależnie przez SunnyMarch. A SunnyMarch to firma produkcyjna założona przez Adama Acklanda, Bena Dillona, Benedicta Cumberbatcha i Adama Selvesa. Benedict pojawi się więc na festiwalu jako PRODUCENT.

Benedict, welcome to Poland!


Boję się. Mam wizję bogu ducha winnego człowieka rozszarpywanego przez tłum jak w finale "Pachnidła". Ludzie, Polacy, rodacy, ogarnijcie się, opanujcie się, powstrzymajcie się. Proszę, pozwólcie zapamiętać Benedictowi nasz kraj jako oazę kultury i wyważenia w dzikim oceanie świata. Czy naprawdę musicie mieć jego autograf, czy musicie mieć z nim fotkę z komórki, czy musicie go dotknąć, koniecznie powiedzieć mu hello osobiście i zadać mu pytanie, które słyszał już i odpowiadał na nie w ilościach niepoliczalnych? Skoro tak wielbicie Cumberbatcha, to w ramach tego podziwu okażcie szacunek i nie oblegajcie jak rzadkiego okazu z gablotki. Aktywujcie empatię.

sobota, 26 kwietnia 2014

w galerii handlowej



zdjęcia: xbw

cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa


O cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa,
W brązie zachodu kute wieczornym promieniem,
Nad wodą, co się pawich barw blaskiem rozlewa,
Pogłębiona odbitych konarów sklepieniem.

Zapach wody, zielony w cieniu, złoty w słońcu,
W bezwietrzu sennym ledwo miesza się, kołysze,
Gdy z łąk koniki polne w sierpniowym gorącu
Tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygą ciszę.

Z wolna wszystko umilka, zapada w krąg głusza
I zmierzch ciemnością smukłe korony odziewa,
Z których widmami rośnie wyzwolona dusza...
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa?

Leopold Staff - Wysokie drzewa
z tomu Wysokie drzewa (1932)


piątek, 25 kwietnia 2014

tylko cicho


Mówi się, że droga do szczęścia nie istnieje, że to samo szczęście jest drogą. Najstarsze mądrości świata. Mało kto zwraca na nie uwagę. W ostateczności nagina się je i przeinacza na własny użytek. Dostosowuje do potrzeby chwili. Męczy mnie katar, więc jestem szczęśliwa, katar drogą do szczęścia. Bo co innego można robić między jednym kichnięciem a drugim. Dopadłam wreszcie kilku dramatopisarzy, trochę, jak to ja, seryjnie. Mogli wybrać brydża, bo w liczbie czterech, zdecydowali się jednak na tenis. I teraz w mojej głowie toczy się pojedynek deblowy między parami Mrożek-Różewicz i Ibsen-Ionesco, chyba nie polecam takiej mieszanki, chyba, że kto lubi wybuchowe. Na razie cierpliwie czekam aż skończą, mogę im nawet piłki podawać, byle nie zaczął który walić rakietą o kort. Może szybko skończą i pójdą sobie. Czasem dobrze otworzyć usta do żywej istoty obok. Od wybycia Ukasza brakuje  mi obecności wysokorozwiniętego mózgu, zaawansowanej inteligencji. Przyłapałam się dziś na mówieniu do paprotki. Syn, kiedy opowiadałam mu o tym przez telefon, wyraził zaniepokojenie. Proszę się nie martwić, nawet nie nadałam jej imienia. Ekspansja genów, zostałam po raz kolejny ciocią-babcią. Rodzice nadali dziewczynce tak krótkie imię, że ochrzciłam ją po swojemu, Apolonia. Tylko cicho, żeby się nie dowiedzieli.

Przeglądam sobie listę 100 najbardziej wpływowych ludzi na świecie wg amerykańskiego tygodnika Time. Czy powinnam o nich słyszeć? Mała ilość Europejczyków (10), głównie Ameryka Północna (57). Ilu spośród nich niesie w świat jedynie dobro, spokój, szczęście? Ilu ma dobre intencje i działa w dobrej wierze?

czwartek, 24 kwietnia 2014

WW-Wiosna



Władysław Wankie
(1860 - 1925)

- Wiosna -
przed 1897
Muzeum Narodowe w Warszawie
 

"i będzie można odetchnąć"


"ONA Głupota przybiera rozmiary
     normalne
ON nieskończoność jest krótsza
     od nogi
     Sophii Loren
ONA miłość i nienawiść
     zmniejszyły wymagania
ON biel nie jest już taka biała
     taka rażąco biała
ONA czerń nie jest już taka czarna
     taka naprawdę czarna
ON temperatura jest średnia
ONA wiatry są umiarkowane
ON ucho van Gogha
     wygląda prawie komicznie
ONA jak zielone ucho śledzia
ON metafizyka ma
     nogi jamnika
ONA opoka mięknie
     i opowiada anegdotki
ON znów jest coś
     w rodzaju poezji
OBOJE zakłada się nogę na nogę
ON na akademii koncercie
     w teatrze w samolocie
ONA psy chodzą w kołderkach
     młodzież jest zagadkowa
     pani Zofia radzi zapomnieć
ON pryszcz na nosie stwarza
     problem alienacji
OBOJE zakłada się nogę na nogę
ON apokalipsę
     czytuje się do poduszki
ONA cytuje w "Przekroju"
ON hierarchia walczy
     z prezerwatywami zamiast
ONA walczyć o podniesienie ich jakości
ON o końcu świata
     mówi się pobłażliwie
OBOJE zakłada się nogę na nogę
ONA domy stoją
ON samochody jeżdżą
ONA panowie mają panie
ON panie mają futra
ONA futra mają kołnierze
ON i tak dalej
OBOJE zakłada się nogę na nogę
ON w kościołach mówi się o piekle
     w sposób oględny
ONA zakłady pogrzebowe
     są obficie zaopatrzone
ON w wielki asortyment
     trumien i wieńców
ONA zdarzają się i tu nadużycia
ON ale klienci mają rację
ONA można wstąpić
ON można wystąpić
ONA można się oburzyć
ON niezbyt głęboko
ONA można wypić kawę
OBOJE zakłada się nogę na nogę

     chwila ciszy
ON A wiesz boję się trochę

     boję się że mogę to stracić
ONA co
ON no właśnie to nic
     boję się o to
     że mogę stracić to
     coś niecoś
OBOJE naszą małą stabilizację
ON że mogę stracić to wstawanie
     z łóżka
ONA to kładzenie się do łóżka
ON i to leżenie w łóżku
ONA i pracę i mój stosunek
     do pracy i stosunek
     przełożonego do mnie
ON i nasze wzajemne stosunki
ONA które nie układają się
     najlepiej
ON ale przecież lepiej tak
     niż wcale
ONA boję się troszkę
     że mogę stracić to mieszkanie
ON i obiady które są raz lepsze
     raz gorsze i ciebie
OBOJE i twoje i moje i nasze
ON w pewnym sensie poglądy
ONA troszkę się boję o szafę
ON i o spodnie w szafie o poetykę
ONA i porcelanę i estetykę
     i kieliszki i etykę
ON o nasze ostatnie słowa
     przed zaśnięciem
ONA i te przed ziewnięciem
ON i o sufit nad nami
OBOJE Nasza mała stabilizacja
     może jest snem tylko
ON ale tak naprawdę tak w głębi
     wierzę że wszystko
     jednak się jakoś ułoży
ONA i będzie można
     odetchnąć
ON z drugiej strony
     jednak coś mnie
     nurtuje
ONA od przebudzenia do
     zaśnięcia
ON Nasza mała stabilizacja
     może jest snem tylko"

fragment dramatu "Świadkowie albo Nasza mała stabilizacja", 1964
Tadeusz Różewicz (9 października 1921 - 24 kwietnia 2014)

świat demaskowany


Matka to po fińsku podróż. Matką jestem od 22 lat. Równiutko. Funkcja rodzica korespondencyjnego - małe ciche bohaterstwo, przez nikogo nie zauważone, przez nikogo nie docenione. Po raz pierwszy jestem matką na dystans, Gniozdurek poszedł w świat.

Świat, który zdejmuje kolejne maski i warstwy otuliny, odziera człowieka z kolejnych złudzeń. My odarci, świat coraz bardziej zdemaskowany. Łuski w oczy wciskamy jak szkła kontaktowe, byle jeszcze trochę przesłonić całą prawdę niepiękną. Zawsze tak było, tylko bez Internetu, łatwiej było trzymać się z daleka od drzewa poznania dobra i zła. Technologie galopują, już prawie nikt nie nadąża, a to dopiero początek. 

Świat żegna Marqueza, Polska żegna Różewicza, Machulski napisał sztukę o Machiavellim. "Machia" będzie wystawiana w kilku teatrach, może uda mi się jakoś pójść, albo choć przeczytać wersję pisaną. Polski teatr nadąża za rzeczywistością, głęboki ukłon.

Idę, poopowiadam sobie bajki. "Coś zróbmy, coś zaróbmy, trochę żywności kupmy!" (Jan Brzechwa)

PA! CZÓŁKO.



"Happy" z Belfastu, szczególnie przywiązałam się do tego właśnie wykonania.

środa, 23 kwietnia 2014

Sylvain Tesson - "W syberyjskich lasach"




Sylvain Tesson znudzony Paryżem, zmęczony mówieniem, tłumem, hałasem, spotykaniem znajomych, postanowił zaszyć się na pół roku w drewnianej chatce nad jeziorem Bajkał. Rozpoczął w lutym 2010 roku, na termometrze było ponad trzydzieści stopni na minusie. Wokół las, góry, zamarznięte jezioro i żywej ludzkiej duszy nie uświadczysz, teoretycznie. Nie udało się, w trzecim miesiącu musiał "wyskoczyć" do cywilizacji na dziewięć dni, po przedłużenie wizy. Więc samoloty, sklepy, miasta gęsto zaludnione wdarły się przemocą w zaplanowaną długoterminową samotnię. Zresztą, co to za samotnia, co kilka dni kilkugodzinna wyprawa do sąsiadów, niespodziewane odwiedziny rybaków, sąsiadów, turystów. Co prawda dróg nie ma, ale zamarznięte jezioro też dobrą nawierzchnią komunikacyjną dla samochodów, rowerów, skuterów oraz ruchu pieszego (najlepiej w rakach) a nawet na łyżwach. Trzeba tylko uważać na lodowe spiętrzenia, pęknięcia i szczeliny. I nie dać się zwiać wichurze na drugi brzeg jeziora odległego o jedyne osiemdziesiąt kilometrów. Tessonowi przez część pobytu w głuszy towarzyszą dwa pieski.

Jak na niespokojną duszę wykazał się zadziwiającym znieruchomieniem. Wcześniej przeszedł na piechotę Himalaje, przebył spory kawałek Azji, wdrapywał się nawet na katedry. Siedząc w chacie łowił ryby, zbierał niedźwiedzi czosnek i dziką cebulę, rąbał drewno i przerębel w lodzie (codziennie, do roztopów, by dostać się do wody). Jednak co jakiś czas łapał sprzęt i wdrapywał się na pobliskie ośnieżone szczyty, tudzież nader często wspomagał się obficie nagromadzonym napitkiem procentowym. Równie często jak po alkohol lub nawet częściej, sięgał po książki, których zabrał około siedemdziesięciu. Zamieścił nawet dokładny spis leśnych lektur. Tesson często i hojnie cytuje czytanych autorów, łączy przemyślenia, uzupełnia o własne - powstaje bardzo interesująca mozaika.

Na kilka porad i przestróg także się załapałam, wzięłam sobie na przykład do serca, że mówienie wpływa odwrotnie proporcjonalnie na długość życia. Nie wiem tylko czy pisanie zalicza się do mówienia, a jeśli tak czy szkodzi tak samo, czy może trochę mniej niż mówienie słowne ustami ;)

Akcent polski. Kiedy spadł nasz rządowy Tupolew, Tesson akurat gościł w chacie sąsiada posiadającego radio, cała noc słuchali kolejnych komunikatów o katastrofie.

Zazdroszcząc autorowi czysto teoretycznie - niepijąca i wiecznie marznąca wegetarianka w chacie nad Bajkałem nie miałaby lekko - jednak tęsknię do opisanego w książce miejsca, do gór, wody, tajgi, tego ogromu drzew, do śniegu, oddechu, pustki, bezludzia, antycywilizacji.

Książka zrobiła na mnie większe wrażenie, niż to wynika z notki, ale odczekałam kilka dni, aż mi się emocje poukładały. Właśnie tak.


Sylvain Tesson
W syberyjskich lasach
(Dans les forêts de Sibérie) 
rok wydania: 2011
wydanie polskie: 2013

piątek, 18 kwietnia 2014

wiosna z obrazu




Henryk Weyssenhoff
(1859 - 1922)

- Wiosna -
1911
Muzeum Narodowe w Warszawie

z Tessona

========================================================================= 

"Dzisiaj dałem spokój książkom. Przejąłem się ostrzeżeniem Nietzschego w Ecce Homo: „Widziałem to na własne oczy: zdolne, bogate i wolne natury już po trzydziestce, <<haniebnie oczytane>>, już tylko zapałki, które trzeba pocierać, by zaiskrzyły, by wydały <<myśl>>”.

Czytanie kompulsywne zwalnia z obowiązku posuwania się w lesie medytacji w poszukiwaniu polanek. Książka po książce zadowalamy się rozpoznawaniem myśli, które intuicyjnie przeczuwaliśmy. Lektura ogranicza się do odkrywania sformułowań idei, które nosiliśmy w sobie lub sprowadza się do utkania sieci połączeń między dziełami setek autorów.

Nietzsche opisuje te zmęczone mózgi, które nie są w stanie myśleć, jeśli nie kompulsują. Jedynie kropla soku z cytryny ma moc obudzenia ostrygi.

Stąd bierze się siła oddziaływania ludzi, którzy patrzą na świat spojrzeniem uwolnionym od wszelkich odnośników. Wspomnienia przeczytanych książek nigdy nie wprowadzą ekranu między tymi osobami a istota rzeczy".

Sylvain Tesson - W syberyjskich lasach (Dans les forêts de Sibérie) 
Noir sur Blanc 2013, przełożyła Anna Michalska, str. 193

fragment Nietzschego przełożył Bogdan Baran

=========================================================================

"Ostatnia wizyta tego dnia jest godna bałkańskiej szkoły filmowej z lat dziewięćdziesiątych: tratwa na dętkach ciężarówki Ural zmierza w stronę mojego brzegu, anonsując swoje przybycie petardą. Pośrodku pływającej wyspy króluje samochód unieruchomiony odciągami z kabli. Trzej Rosjanie w kompletnych uniformach moro dobijają do plaży. „Nasza tratwa nazywa się Nieustraszony!”. Mają zbójeckie gęby, pasiaste koszulki marynarzy łodzi podwodnych, noże za pasem. Wał napędowy samochodu został opuszczony pod kątem dwudziestu stopni i wyposażony w śrubę. Na tym straceńczym Kon-Tiki płyną do Irkucka, zmieniając się na wachcie za kierownicą samochodu. Z tyłu beczka z budowy, w której płonie ogień, pełni funkcję kuchni. Odpływając oddają strzał z małej armatki przenośnej, a ja patrzę na tę tratwę, która symbolizuje życie w Rosji: jest trudne, niebezpieczne, grożące zatonięciem, wydane na prądy, ale w każdej chwili można zaparzyć herbatę".

Sylvain Tesson - W syberyjskich lasach (Dans les forêts de Sibérie) 
Noir sur Blanc 2013, przełożyła Anna Michalska, str. 195-196

=========================================================================

"Jak wygląda ropa naftowa i uran? Co mieści się za obudową reaktora EPR, jaki jest skład oleju tryskającego z głębokości czterech tysięcy metrów z kranu BP? Kto przekształca te siły i przesyła je nam w formie watów? Komunizm chaty polega na odrzuceniu pośredników. Eremita wie, skąd się bierze drewno, woda, mięso, które je, i kwiaty dzikiej róży, które pachną na jego stole. Kieruje się w życiu zasadą sąsiedztwa. Nie chce korzystać z abstrakcyjnego postępu i konsumować energii, o której nic nie wie. Być nowoczesnym: nie myśleć o pochodzeniu dobrodziejstw postępu".


Sylvain Tesson - W syberyjskich lasach (Dans les forêts de Sibérie) 
Noir sur Blanc 2013, przełożyła Anna Michalska, str. 198

========================================================================= 


wtorek, 15 kwietnia 2014

"dialog jest walką"


"Bezsenność. Żal i zwątpienie tańczą mi w czaszce taniec czarownic. O w pół do piątej, kiedy wraca słońce, światło płoszy nietoperze i nareszcie zasypiam.

Czy to zmęczenie? Kiedy wstaję w południe, trwam w miękkim otępieniu. Błoga perspektywa: dzień nie przyniesie mi niczego nowego. Nikt nie przyjedzie, nie mam nic do roboty, niczego nie potrzebuję, nie muszę z nikim rozmawiać. Ewentualnie kilka wieczornych ukłonów w stronę fok i eskadry kaczek edredonowych.

Chata jest życiowym interludium. Oazą pustki, gdzie nie ma obowiązku reagowania na wszystko. Czym wymierzyć komfort dni wyzwolonych z przymusu odpowiedzi na pytania? Teraz wiem, że rozmowa jest z natury agresywna. Rozmówca pod pretekstem, że się wami interesuje, niszczy aureolę ciszy, wciska się w bieg czasu i żąda odpowiedzi na pytania. Wszelki dialog jest walką.

Nietzsche w Ecce Homo: „Przypadkowi, podniecie z zewnątrz, należy możliwie najskuteczniej schodzić z drogi; swego rodzaju obmurowywanie się należy do podstawowych mądrości instynktu przy brzemienności duchowej. Czy mam pozwolić, by jakaś obca myśl skrycie przeszła przez mur?”. Dalej pochwała zgnuśnienia: „Jeszcze w tej chwili spoglądam na swą przyszłość - daleką przyszłość! - jak na gładką taflę morza; żadne pragnienie jej nie marszczy. W najmniejszym stopniu nie chciałbym, by coś było inne, niż jest; ja sam nie chcę się zmieniać”.

Dziwnym trafem pozbyłem się wszelkich pragnień dokładnie w momencie, gdy zdobyłem maksimum wolności. Czuję, jak w moim sercu rozwijają się jeziorne pejzaże. Obudziłem w sobie starego Chińczyka." 


Sylvain Tesson - W syberyjskich lasach (Dans les forêts de Sibérie) 
Noir sur Blanc 2013, przełożyła Anna Michalska, str. 192

fragmenty Nietzschego przełożył Bogdan Baran

piątek, 11 kwietnia 2014

"mieć zawsze w duszy to, na czym innym zbywa"


Gdziekolwiek źle się dzieje, jakiebykolwiek klęski,
Ja zawsze jestem górą, jam zawsze jest zwycięski!

Jakie by bądź triumfy, jakie by wzlotów szczyty,
Ja jestem zawsze dołem, jam zawsze jest pobity!

Jakie by bądź nieszczęścia, rozpacze i niedole,
Ja wiecznie żyję w śmiechu, wesele mam na czole!

Jakie by bądź rozkosze, uciechy i radości!
Ja ciągle żyję w płaczu, boleści i żałości!

Ma dola jest nieszczęsna, ma dola jest szczęśliwa!
Muszę mieć zawsze w duszy to, na czym innym zbywa.


Leopold Staff - Poeta
z tomu Ucho igielne (1927)

czwartek, 10 kwietnia 2014

"niebezpiecznie jest otwierać książki"


"Mieć na talerzu własnoręcznie złowioną rybę, w kubku wodę przyniesioną z jeziora, w piecu porąbane przez siebie drewno - daje poczucie szczęścia. Eremita czerpie u źródła. Rybie mięso, woda i drewno jeszcze wibrują.

Myślę o swoim życiu w mieście. Wieczorem schodziłem do sklepu po zakupy. Snułem się między półkami, mechanicznym gestem brałem jakiś produkt i wrzucałem do wózka: staliśmy się myśliwymi-zbieraczami wynaturzonego świata.

W mieście liberał, lewak, wywrotowiec i burżuj kupują chleb, paliwo, płacą podatki. Eremita niczego od państwa nie oczekuje i niczego mu nie daje. Kryje się po lasach i z nich żyje. Rząd na nim nie zarabia. To powinno być celem rewolucjonistów. Posiłek z pieczonej ryby i jagody nazbierane w lesie są bardziej antypaństwowe niż manifestacja najeżona czarnymi flagami. Ci, którzy wysadzają cytadele, potrzebują cytadeli. Są przeciwko państwu, ale się do niego odwołują. Walt Whitman: „Nie mam nic wspólnego z tym systemem, nawet na tyle, żeby mu się przeciwstawiać”. Tamtego październikowego dnia pięć lat temu, kiedy odkryłem Źdźbła trawy, nie wiedziałem, że ta lektura zaprowadzi mnie do syberyjskiej chaty. Niebezpiecznie jest otwierać książki.

Odosobnienie jest buntem. Wycofać się do pustelni, to zniknąć z ekranów kontrolnych. Eremita staje się niewidoczny. Nie zostawia po sobie śladów cyfrowych, billingów, wyciągów. Pozbywa się tożsamości. Uprawia hacking na odwrót, wychodzi z gry. Nie musi zresztą zaszywać się w lesie. Rewolucyjny ascetyzm można praktykować w środowisku miejskim. Społeczeństwo konsumpcyjne pozostawia wolny wybór. Wystarczy nieco dyscypliny. W warunkach wszelkiej obfitości ktoś może żyć w zbytku jak pasza, ale kto inny może bawić się w mnicha i pościć wśród książek. Udaje się wówczas do wewnętrznego lasu, nie wychodząc z własnego mieszkania. W społeczeństwach biednych nie ma tej alternatywy. Wszyscy są skazani na niedostatek i to on ich kształtuje. Siłą woli niczego się nie zmieni. Jest taki znany sowiecki dowcip: „Facet przychodzi do rzeźnika. Jest chleb? - pyta. O nie, u nas nie ma mięsa - słyszy w odpowiedzi. - Tam gdzie nie ma chleba, to piekarnia”. Opowiadała mi go Węgierka, która mnie wychowała, często o niej myślę. „Społeczeństwo konsumpcyjne” to nieco paskudne określenie, powstałe w umysłach dużych dzieci, które mają za złe, że były rozpieszczane. Nie mają siły się zmienić i marzą, żeby je zmusić do umiarkowania".



Sylvain Tesson - W syberyjskich lasach (Dans les forêts de Sibérie) 
Noir sur Blanc 2013, przełożyła Anna Michalska, str. 91-92

wtorek, 8 kwietnia 2014

"Little Favour"




Kilkunastominutowa krótkometrażówka. Przyjaciel prosi przyjaciela o przysługę. Byli wspólnie na wojnie i jeden uratował  drugiemu życie. Skondensowana rólka Benedicta, weterana wojennego zmagającego się z zespołem stresu pourazowego. Ale gwiazdą jest tu dziewczynka, Paris Winter Monroe jako Lilah. Film wstrząsający. Polecam stanowczo i zdecydowanie.

"Little Favour"
Wielka Brytania 2013
Reżyseria: Patrick Viktor Monroe
Scenariusz: Patrick Viktor Monroe


cywilizacja w lesie


"Zimno, cisza i samotność jutro będą cenniejsze od złota. Na przeludnionej, przegrzanej i hałaśliwej Ziemi chata w lesie to eldorado. O tysiąc pięćset kilometrów stąd pulsują Chiny. Półtora miliarda istot ludzkich wkrótce zacznie odczuwać niedostatek wody, lasów, przestrzeni. Żyć w lesie nad brzegiem największego rezerwuaru słodkiej wody na świecie jest luksusem. Pewnego dnia zrozumieją to saudyjscy nafciarze, indyjscy nuworysze i rosyjscy biznesmeni, którzy nudzą się w marmurowych pałacach. Przyjdzie czas, żeby przenieść się trochę wyżej i dotrzeć do tundry. Szczęście będzie się znajdować powyżej sześćdziesiątego stopnia północnej szerokości geograficznej.
Lepiej żyć radośnie na dzikich polankach, niż marnieć w mieście. W szóstym tomie Człowiek i Ziemia, geograf Élisée Reclus - mistrz anarchistów piszący staroświeckim stylem - rozwija wspaniałą myśl. Przyszłość ludzkości leży w „ścisłym połączeniu cywilizacji z dzikością”. Nie musielibyśmy wybierać między głodem rozwoju technicznego a pragnieniem dziewiczych przestrzeni. Życie w lesie jest doskonałym miejscem, żeby pogodzić archaiczne z futurystycznym. Pod koronami drzew toczy się wieczne życie, najbliższe próchnicznej ziemi. Tu odnajduje się kontakt ze światłem księżyca, poddaje się doktrynie lasu, nie rezygnując z dobrodziejstw nowoczesności. Moja chata jest miejscem zaślubin postępu i antyku. Przed wyjazdem z wielkiego sklepu cywilizacji wybrałem sobie kilka produktów koniecznych do szczęścia: książki, cygara, wódka - będę się nimi delektował w surowych warunkach leśnych. Tak się przejąłem przepowiedniami Reclusa, że wyposażyłem chatę w baterie słoneczne, które zasilają laptop. Krzem mojego procesora żywi się fotonami. Słucham Schuberta, patrząc na śnieg, narąbawszy drewna, czytam Marka Aureliusza, palę hawańskie cygaro, świętując wieczorny połów. Élisée byłby zadowolony".

Sylvain Tesson - W syberyjskich lasach (Dans les forêts de Sibérie)
Noir sur Blanc 2013, przełożyła Anna Michalska, str. 30-31

"August: Osage County"





Tracy Letts w 2008 roku za sztukę "August: Osage County" otrzymał Nagrodę Pulitzera. Historia jak z południowoamerykańskiej telenoweli, tyle, że na gruncie północnoamerykańskim. Obejrzałam film bez wyższych oczekiwań, ale królowa Merylka ostro mnie wytarmosiła swoją grą. Meryl Streep nie lubię, ale coraz bardziej cenię. Julia Roberts też była warta oglądania. W ogóle aktorsko film doskonały. Co do fabuły, to zwyczajna. Matka - Meryl, choruje na raka, mąż wynajmuje opiekunkę i znika. Przyjeżdżają córki, trzy dojrzałe kobiety, a także siostra. Wyjaśnia się sprawa zniknięcia, ma miejsce zjazd rodzinny, toczą się rozmowy przy stole i w różnych zakamarkach domu. Wspólna modlitwa, ucztowanie, rozmowy lekkie i śmieszne oraz te trudne i wykrzyczane. Żale, pretensje, problemy, oczekiwania. Generalnie seria dramatów. Niewielka rola Benedicta Cumberbatcha grającego "Małego" Charlesa, rodzinną ofermę, dorosłego mężczyznę, który sobie w życiu nie radzi urozmaicona została sceną zaśpiewanej i zagranej przez niego piosenki. 

Oprócz aktorów grają "równiny" Oklahomy.

Unikam ostatnio, jak tylko mogę, produkcji zza oceanu, dokonuję selekcji straszliwej, taki etap w życiu, co zrobić. Tym razem było dobrze, film nie powalił ale na swój sposób poruszył, bez wstrząsów, na spokojnie. Najbardziej warto - dla Merylki.


"Sierpień w hrabstwie Osage"
(August: Osage County)
USA 2013
Reżyseria: John Wells
Scenariusz: Tracy Letts

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

"Fortysomething"


Lekka, zabawna, prościutka komedyjka, bez głębszych treści, ale nie pozbawiona wartości. Sporo się dzieje, jest śmiesznie, jest pewne napięcie, choć momentami bywa nudno. Obejrzałam, bo Benedict, bo Hugh Laurie (kto nie lubi Doktora House'a) i tylko 6 odcinków. Miałam nieustające wrażenie, że treść serialu nie dorównywała nawet w części możliwościom aktorskim większości grających w nim aktorów. Chyba czuli się jak na deskach szkolnego przedstawiania, śmiesznego, ale zbyt prostego w stosunku do ich zaawansowanych umiejętności.

Głównym bohaterem jest Paul Slippery (Hugh Laurie), ojciec rodziny, lekarz, po czterdziestce. Jego żona Estelle, po latach wychowywania trójki synów, szuka zajęcia. Synowie Rory (Benedict Cumberbatch) i Daniel chodzą już do pracy, Edwin nie chodzi do szkoły. Okresowo pojawiają się też trzy dziewczyny, siostry Proek, Laura i Lucy oraz ich kuzynka Woj. Odcinki zaczynają się sympatyczną, wprowadzającą w klimat serialu, muzyczką.

Odcinek 1 - Estelle jedzie do pracy, której nie dostaje, w parku poznaje sympatyczną Gwendolen, którą Paul bierze za lesbijkę, w domu Slipperych pojawia się cała masa lodówek, a brat bratu odbija dziewczynę. Znajomy Paula, Nobby, poderwał jakąś pannę (lots and lots and lots of love). W finale stypa połączona z rocznicą ślubu. Tekst odcinka: "Mąż nosi żonę pod podszewką, żona nosi męża na twarzy".

Odcinek 2 - Po roku nieobecności z Tajlandii wraca dziewczyna Daniela, Lucy, ale Daniel chodzi teraz z jej siostrą Laurą, którą odbił swojemu bratu. Rory pracuje z bezdomnymi, przyprowadza do domu jednego z nich, ciemnoskórego z depresją. Ktoś zamawia przez Internet dmuchane lalki naturalnej wielkości. Ojciec dziewczyn, pan Proek, pacjent Paula, ma na odwrotności przodu coś w rodzaju czyraka. Paul postanawia przyrządzić "erotyczną" kolację we dwoje, przygotowuje zestaw potraw o kuszących nazwach w rodzaju "dumny banan". Tekst odcinka: "Czasami uważam, że mężczyźni i kobiety poruszają się zupełnie różnymi prędkościami".

Odcinek 3 - Wspólnik Paula, Pilfrey, zakochuje się w Estelle. Pisze do niej maile, na które odpisuje po kryjomu najmłodszy Slippery, Edwin. W przychodni Paula spodziewana jest inspekcja. Pilfrey bierze omyłkowo Edwina za inspektora. Wpędza się w paranoję i ląduje na oddziale zamkniętym. Rory i Lucy zostają parą.

Odcinek 4 - Edwin kupuje miłosny eliksir, ale szkoda mu wydanej kasy i odsprzedaje ojcu. Estelle wygłasza przemowę, wstęp tylko dla kobiet, Paul przebrany za muzułmankę Jasmine, usiłuje dostać się na wystąpienie żony ("pieniądze w druga burka, w pralka").

Odcinek 5 - Paul podejrzewa żonę o romans. Estelle potajemnie usiłuje zorganizować przyjęcie-niespodziankę dla męża, spotkanie po latach z jego dawnymi dobrymi kumplami. Paul przez pomyłkę zostaje wzięty za alkoholika. Postanawia się upić. Rewelacyjna scena - Hugh Laurie zasiada, już trochę wcięty, do pianina, gra i śpiewa - perełka! Odwiedza w pracy syna - kolejna scena nie do przegapienia, Hugh, już mocno wcięty, na kolanach Benedicta :)

Odcinek 6 - Rory i Daniel wyprowadzają się. Woj, jako indywidualistka, nie chce zostać dziewczyną Edwina. Po wyprowadzce chłopaków wszyscy czują się dziwnie, włącznie z nimi samymi. Pilfrey wychodzi ze szpitala psychiatrycznego. Hipnotyzuje Paula, nakazuje mu gdakać na widok każdej atrakcyjnej kobiety. Serial kończy się sekwencją lots and lots and lots of love :)


"Fortysomething"
miniserial
6 odcinków
Wielka Brytania 2003

Reżyseria: Hugh Laurie (1-3), Nic Phillips (4-6)
Scenariusz: na podstawie własnej powieści Nigel Williams

niedziela, 6 kwietnia 2014

"Mój biegun"





Oczekiwania i niewiedza. Myślałam, że to film o tym jak Jasiek Mela z Markiem Kamińskim biegun zdobywali. Niestety nie, ani trochę. Film opowiada historię rodziny Melów, a właściwie historię ich nieszczęść. Jest oparty na faktach, choć niedosłownie. Najpierw topi się młodszy brat Janka, Piotruś. Rodzina pozostaje przez lata wytrącona z równowagi, najbardziej chyba ojciec, no i sam Janek, który długo obwiniał się, że nie dopilnował braciszka. Potem Janek wchodzi podczas burzy do niezabezpieczonej stacji transformatorowej i zostaje porażony prądem. Cudem przeżył, jednak wdaje się gangrena i trzeba amputować nogę i rękę. Długotrwała rehabilitacja powoli przynosi efekty, Jasiek dostaje protezę nogi i uczy się samodzielnego poruszania. Jednak konfrontacja ze zdrowymi rówieśnikami załamuje go, nie chce być inny, nie chce być ciekawostką, odmieńcem. Ojciec postanawia poprosić o pomoc Marka Kamińskiego.

Tyle film. Przeczytałam sobie dla uzupełnienia jakieś artykuły w sieci i dowiedziałam się, że rodzina w rzeczywistości przeżyła, na dodatek, pożar, że stosunki w rodzinie były też trochę inne, niż pokazane w filmie. W każdym razie trudy, przez które musieli wspólnie w życiu przejść, wszystkich zmieniły na lepsze. Wyczyn Janka Meli, zdobycie w ciągu jednego roku obu biegunów, bez ręki i nogi, w wieku 15 lat, niecałe dwa lata po wypadku, to coś niesamowitego. Teraz Jasiek śmiga po górach, a to Kilimandżaro zdobędzie, a to wespnie się na Elbrus. Jego postawa świadczy o tym, że przed człowiekiem nie można postawić przeszkody nie do pokonania. Trzeba tylko użyć właściwej argumentacji by go zachęcić do podjęcia próby jej pokonania. 

Teraz pozostaje mi tylko upolować i przeczytać "Razem na bieguny" lub chociaż "Razem na biegun" Marka Kamińskiego.

Przeczytałam kiedyś "Nie tylko biegun" (autorami Sławomir Swerpel, Marek Kamiński, Wojciech Moskal), książka zadziałała jak paliwo rakietowe, polecam :)


"Mój biegun"
Polska 2013
Reżyseria: Marcin Głowacki