Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

sobota, 28 lutego 2015

facet mówi, xbw słucha


Wracam sobie któregoś dnia do domu z Sękocina, głodna, spragniona, zmarznięta, w korkach, już w centrum prawie, myślą w domowym ciepełku z gorącą herbatą. Komórka dzwoni. Kolega zaprasza na prelekcję o Japonii, za godzinę. No w sumie to czemu nie, nawet w korkach i pomimo tego, że ktoś spalił za sobą most, a ja muszę przez Wisłę, powinnam zdążyć. Zmiana kierunku jazdy, po drodze sklep ze zdrową żywnością, więc wstępuję po przekąskę, zjadam w tramwaju (!), to pierwszy tego dnia posiłek, więc się nie przejmuję i wcinam. Prelekcja w bibliotece, w specjalnej przytulnej kameralnej sali, w kąciku termos z wrzątkiem, kawa, herbata i wielki stos ciasteczek. Jestem nawet przed prelegentem, pytam, czy to tu ten wykład o Japonii. Oczekujący już ludzie mówią, że wykład ma być o Laponii ;) Atakuję ciasteczka, dubluję herbatkę. Przybywa mój kolega prelegent i gada z głowy bez przygotowania o ostatniej podróży do kraju, gdzie wiśnie kwitną najobficiej. Słuchacze zachwyceni, ja też, degustujemy herbatę japońską prosto z Japonii, zieloną, z prażonymi ziarenkami ryżu, miga nam historia, zdjęcia, waluty, hotele, statki, pałace, pomniki, odniesienia do wydarzeń w reszcie świata. Mało, chce się jeszcze, tak ciekawie i z pasją mówił. Mam ochotę wyoglądać wszystkie japońskie filmy po powrocie do domu. I Króla szczurów przeczytać. To się nazywa zarazić pasją :) Chcę wracać tak, jak przyjechałam, kolega mówi, żeby wsiąść do innego autobusu, no to wsiadam, bo faktycznie lepszy. Wsiadam, siadam, wzrok do góry, a tam informacja na monitorze o wykładzie księdza profesora Michała Hellera, Fizyka i filozofia czasu. I nikt mi nie wmówi, że to był przypadek ;) Od wtedy za dwa dni. Akurat będę na Ochocie, a wykład na Pasteura, zajęta do 17.00 a wykład o 18.00. I-de-al-nie! Ksiądz profesor właśnie skończy 79 lat w marcu!

Dwa dni później, znów głodna, spragniona i odrobinę zmarznięta (bardziej z niejedzenia niż z zimna), z zamiarem nabycia choć gorącej czekolady z automatu w przelocie, gnałam na wykład, nie spodziewając się tłumu. Na Pasteura chodziłam na fiński, myślałam, że to może będzie ten sam budynek, ale nie, to ten nowy naprzeciwko, więc piękna szatnia i super toalety, ale automatu z napojami nie ma. Może gdzieś ukryty, ale NIE MA CZASU szukać. Ależ tłok, istna ludzka nawałnica, a myślałam, że ze trzy osoby na krzyż przyjdą. Muszę zmienić zdanie o ludzkości lokalnej, nie doceniałam, jednakowoż. Kiedy stałam grzecznie w ogonku do szatni i zwiedzałam pięterko z łazienką, wszystkie miejsca w auli zostały zajęte i musiałam w kucki na schodach zgięta w pałąk słuchać o Erze Plancka, Schredingerze, Hawkingu, czarnych dziurach, osobliwościach, grawitacji, mechanice kwantowej i że CZASU NIE MA. Najciekawszy był chyba fragment o wpływie przyszłości na przeszłość (teraźniejszość). Zreferować nie zreferuję, ale nie czułam się za specjalnie wyobcowana. Rozumiałam większość i nie wiem czy to zasługa jasności wykładu księdza profesora czy mojego podczytywania przez lata pisemek typu "Świat nauki", a może lektury towarzyszącej oglądaniu filmu "Hawking" z Cumberbatchem, w zeszłym roku. Pewnie wszystkiego naraz ;) Oczywiście było także filozoficznie: Boecjusz, fenomenologia, Husserl, ale to pamiętam ze studiów, przydaje się na coś ta moja filozofia po latach... Z wielką radością przyjęłam informację o cykliczności wykładów. Najbliższy już 12 marca :) Szczegóły na stronie ZAPYTAJ FIZYKA.


Co poza słuchaniem? Oglądanie! Aktualnie wkręciłam się w trzy seriale. Jeden kolumbijski (w oryginale), drugi turecki (kiedy kończą się odcinki tłumaczone, oglądam w oryginale, a potem tureckie słówka plączą mi się całymi godzinami po głowie i przegonić się nie dają), trzeci kryminał BBC (w oryginale). Zaczęłam też pierwszy raz w życiu oglądać fińskie filmy i seriale w oryginale, coś absolutnie niesamowitego. Jedną z nocy poświęciłam na obejrzenie pierwszego sezonu serialu polskiego Krew z krwi z nagrodzoną Oscarem za Idę Agatą Kuleszą, mogę śmiało polecić, całkiem całkiem. Czytanie w kącie, ale w torebce Mrożek, na miasto idealny, pośród absurdów i bezsensów codzienności czyta się z rozkoszą. Pozwala funkcjonować w równowadze, zapełnia, uzupełnia. Mam z nim taki problem, że kiedy chcę wynotować ulubione fragmenty, okazuje się, że muszę przepisywać większość strony, a własnego zbioru Mrożkowego nie posiadam. Nie rozumiem, jak można Mrożka nie rozumieć. Nie znać, nie czytać. Teraz Testarium - koniecznie!