Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.
niedziela, 2 września 2012
bunt na koncercie
Kiedy tylko mogę, staram się wyciągać w niedziele znajomych, kogo się da, do Łazienek, na Chopina. Dziś nie udało mi się, więc wybrałam się sama, a w dzikim tłumie po koncercie natknęłam się na Ewę, koleżankę "od Daniila" :)
Dziś grała Karolina Nadolska, z którą zetknęłam się przelotnie na zeszłorocznym festiwalu w Dusznikach. Brała udział w Nokturnie, wystąpiła z dwoma utworami Paderewskiego. Nie było fajnie na tym nocnym koncercie wg moich kryteriów fajności, Karolina pojawiła się gdzieś pomiędzy sławami i kolejnymi lampkami wina, jak kropeczka na bogatym wzorze, nie lubię takich miksów. Nie zarejestrowałam więc jej występu w ogóle.
Ale dziś było monotematycznie a i występ solowy, tylko sama Karolina hen za wodą. Bo od jakiegoś czasu trwa remont okolic pomnika Chopina i koncerty odbywają się "na wodzie", w Amfiteatrze na wyspie. Po zapowiedzi szczegółowej występu zapadła cisza niemal idealna, słychać było tylko szum fontanny, Karolina zasiadła do fortepianu i - zakwakała kaczusia, na całe swoje kacze gardziołko. Ale potem już był piękny, zagrany z namaszczeniem Walc Es-dur op. 18, nokturn i mazurki. Potem dwie pieśni oraz Andante spianato i Wielki Polonez. Grała nie za szybko, nie kładła nacisku na wirtuozerię, ale na przekaż, co udawało się momentami znakomicie, duch Chopina unosił się i kiwał głową z aprobatą. Jeśli będziecie mieli okazję posłuchać kiedyś Karoliny Nadolskiej to skorzystajcie, nie będzie to czas stracony. Szkoda, że podłoże twarde i bezoparciowe, dłużej niż godzinę byłoby trudno wytrzymać, nawet przy tak pięknie brzmiącym Fryderyku...
Rozpieszczona ze mnie niunia, sofy puchowej się mnie zachciewa.
Nie mnie, tylko mojemu szkieletowi, znaczy się, kręgosłupowi z przyległościami, to on się buntował, nie ja!
Czego i Wam życzę. No, licznych koncertów chopinowskich w okolicy, nie buntu kręgosłupa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz