Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

sobota, 8 lutego 2014

"no zarycz, no"


Telefon. Z cyklu: "kup pan cegłę". Kosiarkę, drukarkę, snopowiązałkę. Na początku słodziutko i uprzejmie, acz już bojowo, z werwą, entuzjazmem.

Nazywam się. Sprawdziliśmy i w podziękowaniu, w nagrodę, wylosowaliśmy (no, ciesz się, głupia babo, wiesz jaki masz fart, Niebiosa ci mnie zsyłają, manna leci), bo pani zawsze w terminie opłaca (kłamiesz bezczelnie, w życiu żadnego waszego rachunku nie zapłaciłam w terminie).

Nie??? Ale jak to, nie?! Proszę mi się tu zaraz prędziutko wytłumaczyć, na dywanik, na kolana, do konfesjonału i wyznać, dlaczego nie chce pani od nas kupić niepotrzebnej kuli u nogi, śmiecia obciążonego spłatą w ratach przez wiele (kilkadziesiąt?) miesięcy, obarczonego haraczem comiesięcznego abonamentu w kwocie dwucyfrowej bliskiej stu, proszę wymienić powody w podpunktach, tylko szybko, bo mi ciśnienie skacze i zaraz mnie coś trafi na taką oporną klientkę.

Ton przestał być uprzejmy, przekształcił się w narastająco agresywny, napastliwy, natrętny, nękający, wręcz nienawistny.

A kupi pani akordeon?

Nie, ale proszę uszanować moją pracę i natychmiast prędziutko kupić ode mnie produkt.

Ale proszę uszanować moją pracę i kupić ode mnie akordeon, mam duży wybór, ceny okazyjne, już od 500 zł za używany, ale w bardzo dobrym stanie.

Z drugiej strony słuchawki histeria, krzyk, agresja, przymus, nacisk, presja. Przychodzi mi na myśl "bezstresowo" wychowywany dzieciak, który nigdy od nikogo nie słyszał słowa NIE i wpada w szał, kiedy w końcu napotyka pierwszy opór. Niemal słyszę tekst ze Shreka, no, zarycz, no! Tato, niech on zaryczy!

Teraz wnioski: ta dam, każdy je wyciąga sam. Ja nie chcę, by świat szedł w stronę takich form przepływu dóbr. Protestuję. Tym postem i czynem. Nie chcę, żeby moją planetę zamieszkiwały osoby napastliwością zarabiające na chleb.

Ilu ludzi musi się czuć w życiu jak mysz polna na polu bitwy, gdzie jazda, konnica, husaria, kopyta a może i czołgi, zgiełk bitewny.

5 komentarzy:

  1. Szczerze współczuję doświadczeń i słowno-emocjonalnych przepychanek. Chyba nikt nie przepada za naciągaczami, takie czasy... Ale mimo wszystko rozbawiłaś mnie (tyż, tak tyci-tyci), także dziękuję serdecznie ;D

    Pozdrawiam i ściskam :)) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę bardzo, Basieńko :) Miało być i śmiszno i straszno. Nie jest to zapis rozmowy, ale wytwór wyobraźni częściowo oparty na zaistniałych faktach

      Usuń
  2. Nigdy nie wiemy, ile biedy, desperacji, rozpaczy kryje sie w duszy biednego telemarketera.Proponowałabym aby ostrze błyskotliwej krytyki skierowac głębiej ; w strone bezdusznego systemu lub niemoralnego pracodawcy, który wymusza takie praktyki.Wszak my niewolnicy jesteśmy tylko ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ właśnie to jest protest głównie przeciwko systemowi, który narzuca takie niegodne formy zarabiania na życie. Telemarketerzy przeważnie są mili i kiedy mówię "nie dziękuję, nie jestem zainteresowana", akceptują to. Najgorsza jest "najwyższa instancja", osoba, która dzwoni do "delikwenta opornego", który już kilkakrotnie namawiany na dany produkt/usługę stanowczo odmawia i "wisi" w bazie jako nieuległy. Nie wierzę, by osoba która dzwoni do tych najbardziej opornych nie lubiła swojego zajęcia i mała przed nim jakiekolwiek moralne opory. Kłamie, że zapoznała się z przebiegiem współpracy. Dzwoni do zwykłego człowieka, nie do milionera, na jakiej podstawie zakłada, że go stać na wielomiesięczne dodatkowe obciążenie, na jakiej podstawie zmusza, by powiedzieć, dlaczego się odmawia, to są metody niecywilizowane, jak na przesłuchaniu. Produkt jest gadżetem, śmieciem, już samo to powinno trochę człowieka moralnego przyhamować. Wiem o czym mówię, sama pracowałam jak pośrednik, akwizytor, przeprowadzałam ankiety osobiście, pracowałam w firmie typu zbieranie opinii publicznej na różne tematy, dzwoniłam codziennie do mnóstwa ludzi usiłując jako samotna matka zarobić na chleb i dach nad głową dla siebie i dziecka. I wiem, że są granice.

      Usuń
    2. I dziękuję za błyskotliwą krytykę :)

      Usuń