Włączam tv a tam grobowe miny, dramat, tragedia, pogodynki i prowadzący różne programy z minami jak na pogrzebie, zaraz ogłoszą żałobę narodową. A powód? Deszcz pada. Pochmurno. Słońce nie świeci. I tak całe dwa albo i trzy dni! No to rzeczywiście, nic tylko wpaść w głęboką depresję z tego powodu. Moje ciśnienie wbrew prawom natury skacze w górę zamiast opadać, wkurzona jestem i totalnie nie rozumiem tego zbiorowego lamentu i pretensji kierowanych w stronę Niebios. Czekam kiedy zaczną się masowe protesty, że w ogóle jesień i zima istnieją a słońce wieczorem zachodzi.
Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.
zrobilam to : http://otymsamymwinnymmiejscu.blogspot.de/
OdpowiedzUsuńi zapraszam
A dziękuję, pięknie, będę wpadać.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego na nowej blogowej ścieżce :)
Coś te grobowe klimaty nie chcą odpuścić.
OdpowiedzUsuńPiter, ja naprawdę myślałam, że znowu coś się stało, taką prezenterzy robili dołującą atmosferę (i teksty typu: no nie mamy dobrych wiadomości, itp.), a chodziło jedynie o kilka pochmurnych deszczowych dni.
UsuńPoza tym budzę się rano i tłucze mi się w głowie "święty święty święty pan bóg zastępów" bo znowu musiałam być w kościele na mszy, miesiąc po pogrzebie. Żałoby nie da się strząsnąć ot tak i już.