Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

sobota, 24 listopada 2012

"Con amore" - Krystyna Berwińska




Con amore to określenie sposobu wykonywania utworu muzycznego, znaczy grę  z uczuciem. Ale także jest to powieść z lat siedemdziesiątych o dwudziestolatkach z konkursem chopinowskim w tle. Do niedawna nie miałam pojęcia o istnieniu książki, miałam w głowie jedynie odpychającą realizację filmową (rola Ewy - katastrofa). Przeczytałam ze względu na charakter muzyczno-konkursowy tła opowieści. I całkiem zadowolona jestem. Przeniosłam się na chwilę do lat siedemdziesiątych czyli moich najwcześniejszych wspomnień. 

Trójka przyjaciół, Zośka, Andrzej i Grzegorz przechodzą eliminacje do konkursu chopinowskiego. Ich profesorem jest Tata, czyli ojciec Zosi. Ewa, dziewczyna Grzegorza, nagle dowiaduje się o guzie w mózgu, izoluje się od świata, wpada w depresję, rzuca chłopaka, zakochuje się w niej Andrzej, którego z kolei skrycie wielbi córka profesora... Stanowczo, jak z telenoweli :) Na szczęście język powieści jest całkiem przyjemny i, bynajmniej, nie telenowelowy. Chłopaki, tuż po przejściu eliminacji, wiedzą, że mają bardzo duże szanse na finał konkursu, jeśli odpuszczą na kilka miesięcy wszystko oprócz muzyki, która jest zazdrosna. Ok, tylko kto zaopiekuje się Ewą, załamaną sierotą bez bliskich?

Muzyka Chopina przepływa przez kolejne strony książki, bohaterowie grają pod figurą (pod pomnikiem Chopina w Łazienkach), w Wólce (w Żelazowej Woli), w TiFC-u, w Filharmonii, w Saloniku Chopinów na Krakowskim, a spotykają się na Okólnik pod luteńką. Oprócz wątku dla melomanów jest sporo ciekawych momentów z życia wziętych, zwłaszcza z "tamtych" czasów, ale też i uniwersalnych. Książkę powinnam przeczytać pół życia temu. Ale nie przeczytałam.

Podobało mi się sporo fragmentów "Con amore", kilka zacytuję:

"Wchodzisz na estradę i krzyczysz: "Patrzcie jak ja gram!". A trzeba, żebyś mówił: "Jak piękna jest muzyka, którą gram...".  (nauki Taty)

"Jak to jest z Chopinem i z tym fortepianem Chopina. Starać się, aby nasz brzmiał tak jak jego? Inna była skala możliwości instrumentu wtedy, a inna jest dziś. Na przykład tamto forte i nasze... Czy grając Chopina mamy prawo do naszego forte, choć wiemy, że u niego nigdy tak ono nie brzmiało? Tata twierdzi, że mamy prawo, bo Chopin odkrył duszę fortepianu. Jego kolorystykę, dynamikę, instrumentalizm - a więc, jakby przeczuwał fortepian przyszłości."  (nauki Taty)

"Lubię obserwować, jak się różni pianiści zachowują na estradzie. Na przykład: on i Grzesiek. Kolosalna różnica! Grzegorz nosi wizytowe ubranie, jakby się w nim urodził. Jędrek - traktuje swój uniform koncertowy jak dopust boży. Grzegorz - widzi publiczność, umie się kłaniać, umie słać jej uśmiechy, okazywać wdzięczność. Jędrek - w ogóle jej nie widzi; dla niego wszystko, co nie jest muzyką, jest złem koniecznym, udręką. Grzegorz siada do fortepianu ceremonialnie, poprawia krzesło, przypasowuje się, wyciera ręce, przeciera chusteczką klawiaturę, wyczekuje na uspokojenie sali... Jędrek rzuca się na stołek i wali z kopyta. Ma się wrażenie, że jeszcze nie usiadł, a już gra. Grzegorz - opanowany, elegancki. Jędrek - żywioł, nieświadomy swojej siły. Człowiek - fortepian. Sama muzyka. I tylko czasem w jego twarzy jest tyle męki, że aż patrzeć na niego nie mogę."

"Con amore"
Krystyna Berwińska
rok wydania: 1976

6 komentarzy:

  1. O książce - tez nie miałem pojęcia. Za to film wywarł na mnie ogromne wrażenie. Pamiętam nawet, jak owoczesni spece od "reklamy" (marketing jeszcze nie istniał) zachwalali: 'I gdziez Anglikom z ich Love story do naszego Con amore?. Tam - bałamutna historia afektu suto doprawiana wulgaryzmami i przeklinaniem, tu: z życia wziete postaci, piękna muzyka, wzruszajaca historia... Właściwie po obejrzeniu jednego i drugiego przyznawałem takim stwierdzeniom rację. I przyznaję do dziś. To był naprawdę przepiękny, nieporównywalny z zadnym innym film. Nawet ubiegłoroczny "Wygrany" - to marny jego siostrzeniec. Zaś co do roli Ewy - mam zdecydowanie inne zdanie. Podobała mi się. Taki typ dziewczyny: subtelnej, uczuciowej, troche melancholijnej, trochę zamkniętej emocjonalnie - zawsze pasuje do rzutkich, żądnych sukcesów młodych wirtuozów. Jako aktorka bardzo dobrze została w te realia ubrana i ze swej roli wywiazała sie, wg mnie - bez zarzutu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałam film jako dziecko i wyraźnie pamiętam, że mi się nie podobał i rola Ewy mnie odrzuciła. Nie byłam wtedy tak wyczulona na muzykę, a tym bardziej na konkurs chopinowski, jak teraz. Chyba powinnam teraz, po doświadczeniach ostatnich dwóch lat, obejrzeć film jeszcze raz. Jednego jestem pewna, że nie zachwyci mnie rola Ewy, bardzo silne negatywne odczucia, jej postaci właśnie dotyczące, zostały jako jedyne przez "dziesiąt" lat w moich wspomnieniach.

      Usuń
  2. aro 51

    Beatko, piękne fragmenty zacytowałaś
    o muzyce i o podejściu do muzyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobał mi się język jakim napisano książkę, z małymi wyjątkami, a najładniej napisane są fragmenty dotyczące muzyki właśnie.

      Usuń
  3. Mnie swojego czasu film tez sie podobał.Przede wszystkim piękne zdjęcia, choć może trochę kiczowate (Chopin i wierzby). No i zupełnie cudowna Joanna Szczepkowska.Mogliby powtórzyć w tv.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest na YT http://www.youtube.com/watch?v=feLJeIIYFyA
      Też sobie obejrzę. Seans po latach. Po bardzo wielu latach.

      Usuń