Postanowiłam zrobić sobie weekend z Zagajewskim, pomysł przedni. Przykleiłam się do "Anten" tak silnie, że połowa nocy minęła, a ja jeszcze, mimo coraz bardziej sklejonych powiek, chciałam sobie poserfować na tej poetyckiej fali :) W nocy śniło mi się wzburzone morze unoszące statki w zatoce, sennie niegroźne i sennie magiczne. Było dziwnie jasne i fascynujące. Patrzyłam na nie przez okno niezwykłego domu. Zdecydowanie poezja Zagajewskiego może stymulować ciekawe sny, czego i Wam życzę.
Już okładka tomiku, starannie wybrana przez poetę, silnie porusza, zwłaszcza takiego wzrokowca łasego na obrazy jak ja. A to co w środku także może nakarmić na długo, a i na całkiem sporo dokładek wystarczy. Zatem - pełna uczta.
Jest tu "zachwyt nad staccato dawnej muzyki", "tęsknota za morzem, zawsze nowym, świeżym", tu "płoną ogniska na łąkach" i "sowy śpiewają", a "wiatr kołysze sosną", są "żółte pola", "zielone platany" i "ogromne sterty pachnących jabłek".
Miasta, katedry, turyści, Hölderlin
i uwielbienie Miłosza, i delfiny.
Jest sporo muzyki Bacha, Beethovena, Brahmsa, Mozarta, Schuberta, Schumanna, Chopina, Mahlera, Szostakowicza, Lutosławskiego, a nawet śpiew Kathleen Ferrier i orkiestra Cyganów.
Adam Zagajewski
"Anteny"
rok wydania: 2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz