Jak dobrze znów czytać Mankella, niech żyje i pisze jak najdłużej.
Na początku mamy afrykańską masakrę z lat siedemdziesiątych, guru morduje blisko tysiąc wyznawców, ale jednemu udaje się zbiec. Przedostaje się do Stanów, potem Europy, wraca w rodzinne strony. I sam staje się guru swojej własnej sekty, zostaje "prawdziwym prorokiem". Jego córka Anna jest przyjaciółką z dzieciństwa Lindy Wallander, która odgrywa tym razem rolę głównej postaci książki, jej słynny tata jest w zasadzie w tle. Przyjaciółka pewnego dnia znika, więc Linda, świeżo po szkole policyjnej, tuż przed podjęciem pracy u boku ojca, tknięta złym przeczuciem, włamuje się do mieszkania przyjaciółki, przeszukuje każdy kąt, czyta pamiętnik, zabiera klucze do mieszkania i "pożycza sobie" auto Anny, by jej szukać. Przy okazji pomieszkuje sobie u niej. Oj, nieładnie, panienko, nieładnie. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby mnie ktoś się, tak na podstawie przeświadczenia, "wbił na chatę"...
W trakcie poszukiwań córka policjanta natknie się na dziwne osoby i dziwne zbiegi okoliczności, na przykład matkę Anny, Henriettę, kompozytorkę muzyki, której nikt nie słucha, gromadzącą przeciwne odgłosy, posiadającą na przykład bibliotekę płaczu czy westchnień. Spotyka też nauczyciela muzyki z demencją (jest fragment o Chopinie). W galerii postaci nietypowych znajduje się także
badaczka i obrończyni ścieżek i polnych dróg
oraz pewien okresowy outsider, uprawiający cyklicznie celibat medialny, odcinając się od od zewnętrznego świata z jego chaosem informacyjnym bombardującym śmieciowymi newsami.
Fabuła staje się coraz bardziej pokręcona, Linda nie opiera się na faktach ale na intuicji, trudno jej, jako początkującej w zawodzie, przekonać do swoich racji kogokolwiek, a już najbardziej ojca. Ale w końcu wydarzenia potwierdzają trop, którym podąża Linda i udaje się powstrzymać szaleńców, choć zło się wymyka.
"Nim nadejdzie mróz" to jedno wielkie potępienie przemocy stosowanej w imię religijnego wyzwolenia. Mankell pokazuje tu mechanizm wykorzystania do niewłaściwych celów wiary, głębokiej autentycznej religijności, ufności w autorytet. Straszne, przerażające. Jak zwykle szwedzki pisarz porusza problemy największego kalibru. Książka mądra i potrzebna. Szkoda tylko, że znowu wydana z refleksem szachisty korespondencyjnego, DZIESIĘĆ lat po reszcie świata.
Mankell gdzieś do fabuły wplata drobne fragmenty o Larsie Gullinie, saksofoniście, jednym z największych muzyków jazzowych Szwecji. Plus.
Powieść napisana krótkimi, prostymi zdaniami, nawet surowymi, ale z doskonałym efektem, to taka stara sztuczka mankellowska :)
Choć Wallander widziany oczami córki jest inny niż ten nam znany z powieści o nim samym, to i tak dobrze znów o nim choć trochę poczytać.
Henning Mankell
"Nim nadejdzie mróz"
(Innan frosten)
rok wydania: 2002
wydanie polskie: 2012
(Innan frosten)
rok wydania: 2002
wydanie polskie: 2012
Jim Jones i "Światynia Ludu" to Gujana nie Afryka.
OdpowiedzUsuńDoskonała recenzja.Zgadzam się w całej rozciągłości!!!!!
Dzięki za sprostowanie, książkę już dawno oddałam do kręgu wypożyczeń bibliotecznych, ale w notatkach jak byk stoi Gujana. Jak ją przerobiłam na Afrykę? A no, jakoś.
UsuńZa pochwałę dziękuję bardzo bardzo :)