Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

czwartek, 6 listopada 2014

"Choleryk z Brooklynu" (2014)




I znowu niebiosa zesłały wyjście do kina :) Moja manna! Takiemu
filmożercy jak ja wiecznie mało, wieczny głód, wieczne nienasycenie. Tym razem Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN i pokaz otwarty "Choleryka z Brooklynu". Film nówka sztuka, a grający rolę główną Robin Williams już na tamtym świecie.


Bohater grany przez Williamsa, Henry Altman, człowiek permanentnie wkurzony, odwiedza swojego lekarza i dowiaduje się, że cierpi na chorobę, która skróci mu życie, nie do miesięcy czy dni, ale wręcz minut. Zalecenie: szpital od zaraz. Henry ani myśli się kłaść do łóżka, jest na to zbyt wściekły. Do jego zwykłego zezłoszczenia dochodzi jeszcze to spowodowane diagnozą i gwałtownym ograniczeniem czasu, jaki mu pozostał. Nie dziwimy się zachowaniu Henry'ego - współczesne życie w wielkim mieście generuje powody do zdenerwowania w tempie zastraszającym. Korki, kolejki, po prostu ludzka masa ze wszelkimi przywarami poszczególnych jednostek, nie dająca się odsunąć na dystans. Henry chce szybko załatwić to co najważniejsze, zanim umrze. Tylko co jest najważniejsze? I jak ścisnąć tak wiele czynności w kilkadziesiąt minut? Spędzić czas z żoną, spotkać się z odtrąconym synem tańczącym mambo, pójść do własnej kancelarii, do brata? Miota się wściekły po mieście mnożąc konfliktowe sytuacje, im bardziej próbuje coś, tym bardziej wychodzi nic. Zastępująca lekarza prowadzącego Henry'ego młoda lekarka grana przez Milę Kunis, także nie miewa się najlepiej. Właśnie straciła kota oraz ideały. Na nerwowe zachowanie pacjenta odpowiada równie nerwowym zachowaniem. Chwilę później, próbując naprawić swój błąd, wybiega na poszukiwanie umierającego pacjenta. Widz wpada w lekką dezorientację, śmiać się, płakać? Wychodzi mieszanka emocjonalna, bo dość często na zmianę mamy momenty do płaczu i do uśmiechu. Była chwila, kiedy cała sala kinowa śmiała się do łez, ale nie zdradzę, o którą scenę chodzi.

Film jest schematyczny, jak domek sklecony z prefabrykatów. Aktorzy mieli tchnąć życie w spisane sceny, przelać osobowość. Jakoś się nie udało. Tak jakby zdjęcia przerwano w połowie nagrywania scen, kiedy aktorzy są dopiero przy drugim, trzecim dublu i dopiero rozkręcają się, rozgrzewają. Nawet genialny w Dróżniku  Peter Dinklage, słynny aktor karzeł, nie jest w tej produkcji wyrazisty. Moja ocena: film nudny, ale dobry. Aktualny. Dający do myślenia.

Z pewnością nie była to najwybitniejsza rola Williamsa. Trudno
przychodziło mu granie, co po prostu widać. Złowieszczo brzmi tekst wypowiadany przez bohatera filmu, Henry'ego: na moim grobie będzie napisane zmarł w 2014 roku.


"Choleryk z Brooklynu"
(The Angriest Man in Brooklyn)
USA 2014
Reżyseria: Phil Alden Robinson
Scenariusz: Daniel Taplitz, Assi Dayan
Zdjęcia: John Bailey
Występują: Robin Williams, Mila Kunis, Peter Dinklage

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz