W tym roku 1 listopada wybrałam się na Powązki Wojskowe. Dojazd ZTM bezproblemowy.
Chciałam zajrzeć na chwilę na Cmentarz Żydowski, mam ciekawy przewodnik i miałam nadzieję skorzystać, ale sobota, szabat, zamknięte. Więc innym razem.
Jarmark u bram cmentarnych akurat nie działa mi na nerwy, rozumiem potrzebę zarobienia grosza, kiedy okazje tłumnie się pchają. Bazarek był uporządkowany i stonowany, zdaje się, że jedynie harmoszka pobrzmiewała. Pogoda doskonała, w miarę ciepło, słonecznie. Nad głowami lata helikopter. Ludzie wyciszeni, zamyśleni, roztacza się atmosfera refleksji, niekiedy płytkiej, niekiedy głębokiej. Światełka migoczą na prawie wszystkich grobach, na niektórych już powygasały, na nielicznych tylko całkiem pusto. Kwiecie tylko czasem harmonizuje z otoczeniem, sztylety w moje odczucia, powiedzmy, kolorystyczne. Czy naprawdę nie da się wprowadzić zakazu hodowli chryzantem żółtych? Pojawia się jednak czasem jakiś krzak róży pnącej wokół starego nagrobka, jakaś gigantyczna paproć. No i drzewa, one ratują całokształt. Aleja znanych. Waldemar Milewicz, Zbigniew Zapasiewicz, Maciek Kozłowski, generał Petelicki, Zbigniew Religa, Władysław Kopaliński, Tadeusz Łomnicki, Elżbieta Czyżewska. Tu żołnierze, tu Francuzi, wreszcie Kwatera Ł, czyli "Łączka". Polak mordował Polaka i zakopywał go pod cmentarnym murem, już po wojnie, już w czasie pokoju. Miejsce obecnie jak najbardziej oddaje atmosferę grozy. Usypany z kamieni kopiec z prostym brzozowym krzyżem, portrety żołnierzy rozsiane co kilka metrów z napisami W TYM MIEJSCU ZOSTAŁEM ODNALEZIONY lub JESZCZE NIE ZOSTAŁEM ODNALEZIONY, z wypisanymi kredą na asfalcie nazwiskami. Nogi się uginają, podobnie mam, kiedy chodzę po terenach Warszawskiego Getta, zwłaszcza w pobliżu zachowanych murów. Nie potrafię przejść przez Powązki Wojskowe bez zaangażowania emocjonalnego. Mijam pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej, szereg miejsc wiecznego spoczynku ludzi których widziałam wracających do kraju w trumnach (tego widoku nie da się już nigdy wymazać z pamięci). Grażyna Gęsicka. Paweł Janeczek "Janosik". Dosyć. Pora wyjść cmentarnych murów do świata żywych.
zdjęcia: xbw
Bardzo to wszystko przejmujące.
OdpowiedzUsuńInny wymiar życia i śmierci.
Na naszym małym cmentarzu jest jednak atmosfera nadziei. Brutalna historia tak nie dotyka.
Dziękuję
Dosiu, przejmujące. Ale tak sobie myślę, że właśnie z takich przejmujących momentów budujemy siebie, wzmacniamy się, konstruujemy, umacniamy, równocześnie uwrażliwiając.
UsuńMyślałam naiwnie, że wystarczy wyjść z cmentarzy i już, myśli się przejaśnią. A właśnie wracam z kina z filmu o obozach koncentracyjnych. Nie wiedziałam, że można opuszczać salę po seansie w aż tak przejmującej ciszy.