Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

poniedziałek, 18 listopada 2013

"Spóźnieni kochankowie" - William Wharton


Dziwna to książka, próbowałam czytać przed laty, ale stawiała silny opór. Teraz sama do mnie przyszła i powiedziała, że już czas. I pochłonęłam, ale z jakimś nietypowym  uczuciem.

Mirabelle ma 71 lat i jest niewidoma. Cierpi na ślepotę histeryczną (la cécité hystérique). Jacques ma 49 lat, rzucił pracę w białym kołnierzyku i postanowił malować paryskie widoki. Wpadają na siebie na ulicy i zaprzyjaźniają się. On jest pierwszym mężczyzną obecnym w jej życiu, oprócz dawno zmarłego ojca. Mieszkała z siostrą, ale ta już także zmarła.

Mirabelle mogłaby teoretycznie widzieć, nie ma przeciwwskazań medycznych, ale widzenia odmawia jej psychika. Od 14 roku życia nie widzi, bo nie chce. Zadawnione blokady usuwa nieświadomie i stopniowo żyjący niemal jak kloszard Jacques. Ich losy splatają się coraz ciaśniej, aż do zbliżenia najintymniejszego. Czytelnik młodszy nie wierzy w to co czyta, realizm zerowy. Ale przecież nie wiemy wszystkiego, więc może i takie pary natura ze sobą zestawia. Przede wszystkim jest porozumienie, silny pozytywny wzajemny wpływ, uczenie się, "efekt katalizatora". Zmiany. Ona realizuje ciche marzenia, on zaczyna malować, jak nigdy dotąd, wyłania się z cichego chaosu w który zamienił siebie.

A ja cieszę się, że zrealizowałam tyluletnią zaległość. Jak zacerowanie wielkiej dziury w skarpetce. Napatrzyłam się na Paryż z 1975, zanurzyłam w olbrzymią paletę barw. Otarłam się o plamy sjeny palonej, żółtej ochry, alizarynowego karmazynu z odrobiną ultramaryny. Wsłuchałam się w muzykę, którą skomponował między innymi François Couperin i Louis Couperin, choć nie przepadam za klawesynem (nie ta częstotliwość). I wiem już co to Tic-Toc-Choc.

Po przeczytaniu całości "waham się pomiędzy wszechogarniającym spokojem a silnym podnieceniem" ;)

William Wharton
"Spóźnieni kochankowie"
(Last Lovers)
rok wydania: 1991
wydanie polskie: 1993

2 komentarze:

  1. "Spóźnionych kochanków" czytałam w 1993 i jak to pięknie ujęłaś "czytelnik młodszy nie wierzy w to co czyta.."
    Książka wówczas, zrobiła na mnie duże wrażenie, ale teraz nie wróciłabym już do niej.
    I dzięki Tobie też już wiem, co to TIC-TOC-CHOC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dosiu, jako młodsza czytelniczka nie byłam w stanie przejść przez temat, przerósł mnie. Teraz, w pobliżu półwiecza, człowiek wszystko zniesie, albo prawie wszystko, a na pewno podoła scenom opisanym w Last Lovers.

      Polecam Tic-Toc-Choc w wykonaniu Sokołowa :)

      Usuń