Natenczas chwila nastała, wzięłam się za osławionego Waltari, ale wdrapuję się kuchennymi schodami. Zaczęłam od kryminałków, jeszcze dwa przede mną (Błąd komisarza Palmu i Tak mówią gwiazdy, panie komisarzu), a potem, wierzę w to nieustająco, co najmniej te dwie bardzo znane i polecane, Obcy przyszedł na farmę i Egipcjanin Sinuhe.
W Kuka murhasi... (czytałam w tłumaczeniu współczesnym Sebastiana Musielaka z 2011 roku), fiński komisarz Frans Palmu rozszyfrowuje zagadkę zejścia z tego świata starszej niezbyt lubianej Almy Skrof oraz jej psa, jamnika o imieniu Baron. Ciekawa galeria postaci: dozorca, jego żona, listonosz, posterunkowy, lekarz, mecenas, sąsiadka - pani Hallamaa, rodzina zmarłej (pasierbica i bratanek), ekscentryczny malarz Kurt Kuurna, niejaka Megajra, Kokki, kaznodzieja Mustapää. Dobrze się czyta, napisane i przetłumaczone przyzwoicie, trochę jak powieść dla młodzieży, ale jako młoda duchem akceptuję. I rozwiązanie faktycznie zaskakuje, zwłaszcza MOTYW...
Mika Waltari
Kto zabił panią Skrof?
(Kuka murhasi rouva Skrofin?)
rok wydania: 1939
(Kuka murhasi rouva Skrofin?)
rok wydania: 1939
wydanie polskie: 1968 (pod tytułem Krwawy ślad)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz