Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

sobota, 24 maja 2014

późne uzupełnianie deficytów


Dzieciństwo ubogie we wrażenia i możliwości, taki kraj, takie czasy, takie okoliczności. W biblioteczce "Bardzo dziwne opowieści" Ewy Szelburg Zarembiny (prezent od rodziców na siódme urodziny), "Nowy kiermasz bajek" (baśnie i legendy Warmii i Mazur, szkolna nagroda), "Tajemnica szyfru Marabuta" Macieja Wojtyszki. I jeszcze kilka "Tytusów" nabywanych z nadzwyczaj sporadycznego kieszonkowego. Więc wchłanianie wszystkiego co w telewizorze, czasem teatr tv, czasem film, czasem lekcje języków obcych (Écoutez et répétez). Biblioteka w zbiorczej szkole gminnej. Polonistka, która kazała przeczytać, poza programem, "Faraona" Prusa. Kiedy rodzice kupili malucha (nauczyłam się natychmiast prowadzić, na rowerze nie potrafiłam jeździć, bo nie miałam roweru) i wyjeżdżaliśmy na wakacje, największą frajdą była długa podróż, mniej stacjonowanie w jakimś turystycznym punkcie. Raczej szaro i bezbarwnie, monotonnie, jednostajnie, ilość bodźców kroplą w morzu w stosunku do zapotrzebowania. To był jakiś letarg. Szkoła średnia i harcerstwo, do którego za nic bym nie wstąpiła, gdyby to nie była drużyna wodna. Granatowe twarzowe bluzy i nauka żeglarstwa połączona z wyjazdami nad jezioro. W pierwsze licealne wakacje obóz żeglarski i zdobycie patentu żeglarza jachtowego, szanty, węzły i tęsknota za Omegą. Wesołe wspomnienia z porannego wrzucania do wody prosto z łóżka, w ciuchach, w swetrach (nauczyłam się pływać w tempie błyskawicznym), chrzest wodniacki i nowe imię Zawszona Wanta. Ale kiedy zostałam wytypowana przez drużynę na prawdziwe pływanie, rejs dwutygodniowy non stop, rodzice powiedzieli NIE. I tak skończyło się moje żeglowanie, rejs jachtem ustawiłam na półce. Obok stoją: lot w kosmos, podróż koleją transsyberyjską, zanurzenie na okręcie podwodnym czy rejs transatlantykiem. Ale marzenia nie wyginęły, cały czas siedzą, czają się, w pełnej gotowości. Aktywują się niespodziewanie. Kiedy tylko zaczęłam oglądać "Na koniec świata" (To the Ends of the Earth) pofrunęłam momentalnie na bocianie gniazdo za wzrokiem głównego bohatera płynącego z Anglii do Australii, a w pierwszych minutach serialu usłyszałam, że śpiewam szanty, na głos. Teraz czytam Goldinga, literacki pierwowzór Noblem nagrodzony i czuję się jak za młodu, kiedy był najwłaściwszy czas na tego typu lektury. I nadrabiam, i uzupełniam, a radochę mam bezkresną jak morski horyzont.

I okazuje się, że choć William Golding "Rites of Passage" napisał w 1980 roku, to nie mogłam przeczytać nieprzetłumaczonej, niedostępnej w kraju książki (Nobel i sława od 1983 roku), a nawet gdyby jakoś się dostała w moje ręce, to językowo edukowano mnie systemowo jedynie w przymusowym rosyjskim, a od szkoły średniej także w niemieckim (jedynym "do wyboru" w jedynej szkole średniej w mieście). Moje, ostatnio często praktykowane, motto życiowe, stare, dobre, mądre, ponadczasowe: Lepiej późno niż wcale. Czego i Wam życzę.

środa, 21 maja 2014

"Star Trek Into Darkness", 2013




Nie wiem, dziecinnieję na stare lata czy jeszcze nie wyrosłam, ale przy Star Trek Into Darkness bawiłam się znakomicie. Dobrze zrealizowany, ogląda się płynnie, przyjemnie, z rosnącym zainteresowaniem. Początek - czerwony las na Nibiru, planecie klasy M, zabytkowy szpital, pierwsze pojawienie się Benedicta (I can safe her) - i uległam, film mnie rozbroił. Podobał mi się Spock, w połowie człowiek, w połowie Wolkanin (?), świetny w tej roli Zachary Quinto. Zabawny Simon Pegg jako Scotty, cudny akcent. Chekov - w sumie rola także komediowa z powodu silnego akcent. Sulu (John Cho) - też lubię, pamiętam z serialu FlashForward. I w tym wszystkim czarny charakter, zło wcielone, Khan (Benedict Cumberbatch), gdybym nie oglądała wcześniej Little Favour, to byłabym mocno zaskoczona. Do tego grał jak w teatrze, ilość zmian wyrazu twarzy na minutę chyba rekordowa. Sympatyczny wątek męskiej przyjaźni między Spockiem i Kirkiem.

Bajka kosmiczna, latające ustrojstwa i wartości w uproszczonej wersji. Ale całość kupuję, chętnie, w odległej przyszłości, obejrzę z wnukami :)

"W ciemność. Star Trek"
(Star Trek Into Darkness)
USA 2013
Reżyseria: J.J. Abrams
Scenariusz: Alex Kurtzman, Damon Lindelof, Roberto Orci

wtorek, 20 maja 2014

Ford Madox Ford - "Saga o dżentelmenie"





Narastająca z każdą minutą oglądania sympatia do miniserialu
"Parade's End" (Koniec defilady) skłoniła mnie do natychmiastowego przeczytania pierwszej części literackiego pierwowzoru Forda Madoxa Forda. Instynkt nie zawiódł, książka jak dla mnie napisana. Od dialogów, zwłaszcza od kwestii wygłaszanych przez Christophera Tietjensa, nie mogłam się oderwać. Chciałam skserować każdą ciekawą stronę, ale szybko uświadomiłam sobie bezsens tego zamiaru. Boli mnie fakt nieprzetłumaczenia pozostałych trzech tomów tetralogii, obawiam się, że mój średnio zaawansowany angielski nie wystarczy do ogarnięcia całego bogactwa powieści.


Żona Krzysztofa Tietjensa, Sylwia, wyjeżdża z kochankiem. Dżentelmen, zamiast się rozwieść, kryje żonę opowiadając, że wyjechała opiekować się chorą matką. Po mieście zaczynają krążyć plotki, że Tietjens zdradza żonę i że żyje ponad stan. Krzysztof jest człowiekiem tyleż mądrym, co porządnym, a jego jedynym przewinieniem jest brak pędu do robienia kariery. Poznaje młodziutką sufrażystkę Walentynę Wannop, córkę zmarłego przyjaciela ojca. Od pierwszego niemal spotkania są sobą zaintrygowani, ale na odległość, kontaktują się sporadycznie. Generał lord Campion, najstarszy przyjaciel ojca Krzysztofa, przypisuje mu romans z panną Wannop, co podejrzewanego początkowo tylko śmieszy. Niewinny, nie ma ochoty na tłumaczenie się, co wzięte zostaje za przyznanie się do przypisywanych niecnych czynów. Krzysztof podejmuje drobne działania dla ochrony demonstrujących kobiet, kryje także przyjaciela i stara się go wyplątywać i odciągać od wikłania się w romanse, pożycza mu też duże kwoty pieniężne i pomaga w awansach. Sam, kompletnie nieświadomy, pogrąża siebie, gdyż zupełnie nie dba o pozory, posądzony jest o rozrzutność, niemoralność a nawet zdradę. Plotki i pomówienia, krążąc, nabierają impetu, przypisują mu nieślubne dziecko, dwie kochanki, debet w banku. Ojciec Krzysztofa, wierząc w nie bezkrytycznie, popełnia samobójstwo. W międzyczasie wybucha Great War, Krzysztof idzie na front, ranny traci czasowo pamięć, wraca do domu. Sylwia jest piękna, ideał kobiety, raczej zakochana w mężu, w jakimś sensie nawet mu oddana, ale małżonkowie prowadzą osobne życie. On nie może zapomnieć o Walentynie. Historia urywa się, kiedy Krzysztof po raz drugi wyrusza na wojnę, ciąg dalszy w trzech nieprzetłumaczonych tomach.

Trochę trudno było przedrzeć się przez czasowe przeskoki, wewnętrzne monologi, ale przypomniał mi się Joyce, pojawiła się też dedukcja (!) i już czytanie śmigało. Ford Madox Ford pokazuje ciekawe mechanizmy zarządzania wojną, zasobami ludzkimi, manipulowania statystykami. Doskonale pokazuje stan dysfunkcji uszkodzonego mózgu geniusza. Pokazuje funkcjonowanie machiny pomówień. A czytelnika trzęsie, kiedy w powieści kolejna osoba zawierza obmowie, wysnuwa niewłaściwe wnioski. 

Krzysztof pozostaje nieświadomy lub obojętny, nie walczy, nie lawiruje, nie dokonuje autoprezentacji. Przestaje go interesować dotychczasowe otoczenie, świat, w którym nie liczą się wartości rzeczywiste, a jedynie stwarzane pozory. W którym manipulowanie informacją albo człowieka winduje, zapewnia karierę, albo go niszczy.

Porównanie z serialem wywyższa książkę, oczywiście. Opis Tietjensa pobudza wyobraźnię i kreuje postać znacznie odbiegającą od filmowego wizerunku. Na szczęście potrafiłam się całkowicie odciąć od filmowej, całkiem nietrafionej, Walentyny. Tak jakby przyszła na casting do roli współczesnej nastolatki i została pomyłkowo wybrana do innej, cofniętej o sto lat. Książkowa Walentyna budzi wielką sympatię i rozumiemy, czemu dochodzi do wzajemnej fascynacji. Filmowe dialogi zostały skrócone i odarte z błyskotliwości.

Ulubione książkowe teksty:
- Uleczyłem nogę kanarka żony policjanta.
- Wyglądał jak papużka, ale się nie obraził.
- Tietjens spojrzał na nią pilnie, z zainteresowaniem zmartwionej sroki.
- Sylwia rozdęła nozdrza.
- Miasto przepastne (o Londynie).
- Pociąg biegł gładko niczym brytyjskie papiery wartościowe gwarantowane przez rząd.
I wiele innych.

Koleżanka wkurzona tłumaczeniem, a ja cieszę się, że w ogóle jakieś jest. Denerwujące spolszczenie imion. Ale i tak dziękuję i proszę o ciąg dalszy. Pilne.


Ford Madox Ford 
"Saga o dżentelmenie" 
(Some Do Not...) 
rok wydania: 1924 
wydanie polskie: 1997, przekład: E. Kay

poniedziałek, 19 maja 2014

małe zielone i uzależnia


Małosolnych czas nastał. Dobro narodowe. Ale uzależniają błyskawicznie, po pierwszym kontakcie. Kiedy wyjadłam pierwszą partię własnej roboty, dzień nie minął, a pobiegłam po następny zestaw ogórki + wiązanka, aż się kurzyło. Skutki uboczne - na razie brak. A samo "nastawianie" zielonego słoja idzie błyskawicznie, w życiu nie podejrzewałabym się o aż taką biegłość kulinarną.

Uzależniam się też coraz bardziej od literatury angielskiej. Książka - Wielka Brytania, film - USA, w takiej konfiguracji rzeczy same zdają się układać. Oprócz ekranizacji, bo na przykład "Duma i uprzedzenie" - to tylko z Colinem Firthem i obowiązkowo UK. Choć obejrzałam trzy części Millennium w całości, oczywiście wersja europejska, zawsze lubiłam brzmienie języka szwedzkiego.

Złożyłam uroczystą przysięgę, że nie przeczytam pewnej książki, mianowicie czwartego tomu trylogii Millennium, której napisanie wydawnictwo komuś ZLECIŁO. Ze względu na pamięć o Stiegu Larssonie. Okazuje się, że granice żerowania nie istnieją.

Noc Muzeów, rok temu spędzona na Stadionie Narodowym, zagnała mnie do ministerstwa wewnętrznego, gdzie nakarmiono mnie krówkami z Orzełkiem i pobrano mi odciski palców ;) Chciałam do ambasady Włoch, ale obowiązywały wcześniejsze zapisy.

A po małosolnych to nawet ząbki czosnku z dna słoja wyjadam. Pogrążam się w nałogu...


czwartek, 15 maja 2014

"Sugar Man", (dokument) 2012



Polecano mi gorąco obejrzenie, tylko z grubsza mówiąc, o czym opowiada. Żeby nie czytać recenzji, i tak z kilku źródeł, z moim synem włącznie. Że o takim jednym nieznanym muzyku z dawnych czasów. Obejrzałam, to dokument! Dziwny, ale OK, historia ciekawa, warta poznania. Zdobywca Oscara w 2013 roku, także innych nagród filmowych. A teraz słucham płyty "Cold Fact" z 1970 roku. I rozmyślam o podanej wczoraj informacji o zejściu z tego świata reżysera Sugar Mana. Miał 36 lat. Zrobił tylko ten jeden film.

"Sugar Man"
(Searching for Sugar Man)
film dokumentalny
Szwecja, Wielka Brytania 2012

Scenariusz i reżyseria: Malik Bendjelloul
(14 września 1977 - 13 maja 2014)

środa, 14 maja 2014

"Confetti", 2006



Skromna lekka komedyjka z dużą dawką brytyjskiego humoru. Stylizowana na dokument, z improwizowanymi dialogami. Trzy pary narzeczonych stają do konkursu organizowanego przez magazyn "Confetti", na najbardziej oryginalny ślub. Wybór ma się dokonać pomiędzy parą nudystów, parą tenisistów i parą chcącą upodobnić swój ślub do musicalu. Nagrodą jest nowy dom. Tenisistka tydzień przed ślubem postanawia zoperować sobie nos. Regulamin konkursu nie pozwala na nagość, ale nudyści są stanowczy (autentycznie spacerują nago przed kamerą). Odbywają się męczące i stresujące próby, przymiarki, pary chodzą na terapię przedmałżeńską. Organizatorzy ślubów (para mężczyzn) dwoją się i troją, pocieszają, biorą nawet pod swój dach jednego z narzeczonych, wypędzonego przez przyszłą teściową (uroczy Martin Freeman).

"Confetti"
Wielka Brytania 2006
Reżyseria: Debbie Isitt
Scenariusz: Debbie Isitt

wtorek, 13 maja 2014

"Homo Faber" (reż. Volker Schlöndorff)



Film według powieści Maxa Frischa o tym samym tytule. Lata temu miałam szczęście trafić na różnych przeglądach filmowych na dzieła Schlöndorffa, do teraz jest jednym z moich filmowych mistrzów. Przypomniałam sobie Homo Faber po latach z sentymentem. Oczywiście nie pamiętałam zakończenia, więc napięcie rosło, od katastrofy lotniczej począwszy. Sam Shepard, zabójczo przystojny, wysoki, czarujący głosem (na mój użytek tego typu głosy określam "jak z filmów Kubricka"), poznaje Sabeth (Julie Delpy), delikatną, uroczą, śliczną dziewczynę, do tego mądrą i wykształconą. I bardzo niezależną. Podczas rejsu statkiem do Paryża zaczynają coraz częściej ze sobą spędzać czas. Odnajdują się w Paryżu i postanawiają wyruszyć w podróż po Europie. Z niespodziewanym finałem w Grecji. Klasyka, jeśli ktoś ma do nadrobienia, to czas najwyższy.

"Homo Faber"
Francja, Grecja, Niemcy, Wielka Brytania 1991
Reżyseria: Volker Schlöndorff
Scenariusz: Rudy Wurlitzer, Volker Schlöndorff

poniedziałek, 12 maja 2014

ręka na pulsach


Skutkiem ubocznym odwiedzin Benedicta Cumberbatcha w naszym peryferyjnym kraju było zarejestrowanie offowego festiwalu, który, pod nieobecność mojego filmowego syna, pewnie w ogóle bym przegapiła. W zaistniałych okolicznościach posiadam nawet wiedzę o zwycięzcy. "Eastern Boys". Zdecydowanie przekierowałam się na Europę, jeśli chodzi o kulturę i amerykański tłuściutki bestseller, który dziś do mnie trafił na krótko, jest mi całkowicie nie po drodze.

Świat wkoło wiruje jakoś szybciej i szybciej, jakby ktoś nieustannie podkręcał tempo, jakby manipulował czasem skracając go niepostrzeżenie codziennie o parę sekund, czasem minut. Tym kimś jesteśmy my sami. Ciągle chcemy trzymać rękę na pulsie, tylko tych pulsów zatrzęsienie, a ręka jedna, no dobrze, dwie, ale druga potrzebna do innych czynności. Stroję ucho, łowię to co dla mnie najistotniejsze i tam podążam, resztę bez żalu lekceważąc.

Śnił mi się dziś rok mojej śmierci, dziwne. Szmat czasu przede mną, jeśli wierzyć snom. Chyba pora najwyższa zacząć sobie organizować długą emeryturę.

Arnaud Rebotini - "Whos Gonna Play This Old Machine"



sobota, 10 maja 2014

"Marple: Murder Is Easy", 2008



Margaret Rutherford - nie ma doskonalszej Panny Marple. Jestem i pozostanę wierna jej wizerunkowi. Wyłamałam się na chwilę, czego się nie robi dla ulubionego aktora. Co, bynajmniej, nie było torturą, jako, że Agathę przeczytałam prawie w całości i jej utwory uwielbiam pod każdą postacią. Preferuję książki, nie za dobrze toleruję odstępstwa scenarzystów. W niniejszej odsłonie filmowa (serialowa) wersja różni się od książkowego oryginału. Którego nie pamiętam, bo czytałam kilkanaście lat temu, ale tak słyszałam.

Panna Marple (Julia McKenzie) przyjeżdża do Wychwood, malutkiej mieściny, by odkryć przyczynę niespodziewanej śmierci poznanej w pociągu starszej pani. Wspomagana przez Luca Fitzwilliama (dość obszerna rola Benedicta Cumberbatcha), byłego policyjnego detektywa, przy współpracy miejscowego konstabla Reeda (znany z Sherlocka - The Hounds of Baskerville - Russell Tovey), odkrywa minione wydarzenia i odnajduje osobę, która po cichu pomaga przenosić się na tamten świat kolejnym mieszkańcom miasteczka. Film nie najwyższych lotów, a zdecydowanie najsłabszym punktem drewniana kukłowata Amerykanka. Ale fajny małomiasteczkowy klimat, doskonali aktorzy, no i doskonały Benedict jako przystojny detektyw, tylko "nieco" mniej błyskotliwy niż Sherlock, ale również jeżdżący na motocyklu.



"Morderstwo to nic trudnego"
(Marple: Murder Is Easy)
Wielka Brytania 2008
seria: "Agatha Christie's Marple"
sezon 4, odcinek 2

monstrualne rekwizyty



Teatr zwiedziłam od zaplecza. Pod stopami miałam deski największej sceny operowej świata. Teatr Wielki - Opera Narodowa. Ponad godzinna wędrówka i obejrzane może 10 procent gigantycznej budowli. Ależ to fabryka, ilu rzemieślników, miasto w mieście, z hotelem, jadłodajnią i ambulatorium. Wszystko duże, wysokie, korytarze zawalone rekwizytami, windy wielkości wagonu kolejowego (jechałam, będzie mi się teraz śniło po nocach). Trwała próba baletu, więc tylko przez lufcik.


Szkoda, że nie włączyłam lampy przy byku z Carmen. Jest gigantyczny, jednolity, nie do rozmontowania. Stoi sobie nieużywany w kącie od kilku lat.

Z okna sali prób chóru, do którego wspinanie po drabince, można dojrzeć kwadrygę z frontu dachu.


 zdjęcia: xbw

piątek, 9 maja 2014

"Pokuta" (Atonement), 2007



Przepięknie, po mistrzowsku sfotografowany. Doskonale zmontowany. Muzyka przenikająca obraz, stapiająca się z akcją. Film od początku robi mocne wejście w zmysły widza budząc zachwyt. Miałam niesprecyzowany problem, byłam oporna w kwestii Pokuty, niezakotwiczona. Ale już się aklimatyzowałam, oswoiłam film, albo on oswoił mnie.

Pierwsze sceny rozgrywają się w Anglii w 1935 roku. Trzynastolatka o bujnej wyobraźni, Briony Tallis, pisze sztukę teatralną. Pochodzi z zamożnej rodziny, jej dzieciństwo upływa jak w bajce. Matka miewa migreny, ojciec (nieobecny) zapracowany, starsza siostra Cecilia (Keira Knightley) studiuje. Są wakacje, do obszernej, pełnej służby posiadłości zjeżdżają kuzyni - piętnastoletnia Lola i jej młodsi bracia bliźniacy Jackson i Pierrot. Przyjeżdża także starszy brat Leon ze swoim przyjacielem Paulem Marshallem (Benedict Cumberbatch). W towarzyskich spotkaniach młodym towarzyszy syn gospodyni, Robbie (James McAvoy), studiujący razem z Cecilią. Między Cecilią i Robbiem dochodzi do drobnego nieporozumienia, a przypadkowo obserwująca tę scenę przez okno Briony wyciąga pochopne wnioski. Chłopak, chcąc przeprosić Cee, pisze do niej list, który wręcza poprzez Briony. Pomyłkowo, zamiast przeprosin, w kopercie znajdują się fantazje seksualne młodzieńca. Ciekawska dziewczynka czyta list, po czym oddaje go siostrze. Ta, po przeczytaniu uświadamia sobie, że od dawna kocha Robbiego. Para spotyka się w bibliotece, rozmowa przechodzi do fazy coraz bardziej zaawansowanego zbliżenia i znów Briony trafia na scenę nieodpowiednią dla oczu małej dziewczynki. Zapada zmrok. Okazuje się, że bliźniacy uciekli. Wszyscy idą ich szukać. W ciemnościach Briony znajduje Lolę w niedwuznacznej sytuacji z jakimś mężczyzną, który szybko oddala się nierozpoznany. Lola twierdzi, że to był gwałt. Wyobraźnia Briony natychmiast przypisuje czyn Robbiemu. Na podstawie wyobrażonych zeznań trzynastolatki Robbie zostaje skazany na sześć lat więzienia.

Kolejne sceny, mają miejsce kilka lat później, już w czasie II wojny światowej. Cecilia, zerwawszy z rodziną, pracuje jako pielęgniarka. Robbiemu zamieniono karę więzienia na służbę wojskową i wysłano na front jako szeregowca. Para spotyka się w przelocie wojennej zawieruchy i okazuje się, że uczucie nadal trwa. Briony pisze do Cecilii list z przeprosinami, wraz z dorosłością przyszła refleksja, że chyba zniszczyła życie niewinnemu chłopakowi i równocześnie swojej siostrze. W tej części filmu mamy do czynienia z niesamowitym master shotem, jednym ujęciem trwającym 5 minut, pokazującym najdroższą scenę filmu, plażę w Dunkierce usianą tysiącami żołnierzami czekającymi na okręty, które zabiorą ich do domu, do Anglii. Uf.

Zakończenie to spotkanie z umierającą już starszą panią, pisarką Briony Tallis (Vanessa Redgrave), wydającą swoją dwudziestą pierwszą i zarazem ostatnią powieść, po części autobiograficzną.

Akcja filmu jest płynna, cały czas mają miejsce dość nieprzewidziane sytuacje, trochę, jakby mieszał chochlik. Ale to nie chochlik. Tak właśnie wygląda życie. O jego przebiegu decydują często drobiazgi, nieporozumienia, fałszywe wyobrażenia.

Aktorska obsada. I tu chyba leżało sedno moich problemów z tym filmem. Głowni bohaterowie, Briony, Cecylia i Robbie, nie pasowali mi początkowo do scenariusza, scenografii, ogólnej koncepcji. Przeszkadzali, drażnili. Najszybciej przekonałam się do McAvoya, potem zrozumiałam, że aktorki grające Briony właśnie mają drażnić i denerwować. A do KK nie przekonam się chyba nigdy. Reszta aktorów OK, nawet bardzo. Lola (Juno Temple) jest znakomita, a scena z Paulem Marshallem to jeden z najlepszych momentów w filmie. Okolice "Lolity".


Pozostałe ulubione sceny:
- kończąca pisanie sztuki Briony zbiega po schodach, muzykę współtworzy maszyna do pisania, łopot rozwijanego prześcieradła, dudnienie kroków,
- sekwencja: Cee z papierosem, wskakuje do jeziora, z wanny w oświetlonej od góry łazience wydobywa się Robbie i patrzy przez świetlik na lecący samolot,
- świetna szekspirowska scena szorowania rąk (!),
- zdjęcia podwodne,
- Debussy nakładający się na archiwalne (?) sceny wojenne, łagodzący je.

Teraz czas na książkę. Ian McEwan. Zbierałam się kilka lat, chwila nadeszła. Scenariusz był pisany dwa razy. Pierwszy bardzo odbiegał od książkowego oryginału, więc powstała druga wersja, już bardzo wierna.

Zdziwiło mnie, że Briony przez całe swoje życie, od podlotka do staruszki, ani razu nie zmieniła fryzury. Pamiętam, że moja ciocia jako dziewczynka, przed wojną, miała takie samo uczesanie, ale tylko przed wojną...


"Pokuta"
(Atonement)
Francja, USA, Wielka Brytania 2007
Reżyseria: Joe Wright
Scenariusz: Christopher Hampton

czwartek, 8 maja 2014

"Starter for 10" (Miłosna układanka), 2006



Filmów o życiu studentów w Stanach powstało od groma i ciut ciut. Niespodziewanie natknęłam się na produkcję traktującą o życiu studenta europejskiego, rzecz dzieje się w Bristolu, Anglia. Brian Jackson (James McAvoy), już jako dziecko, pragnął wiedzieć wszystko, chciał znać odpowiedzi na wszystkie pytania. Wytyczył sobie cel w postaci prestiżowego uniwersytetu. W filmie do życia studenckiego wkracza w rytm Boys Don't Cry The Cure. Od razu ląduje na imprezie, gdzie poznaje aktywistkę Rebeccę (Rebecca Hall). Brian zgłasza się do grupy studentów biorących udział w popularnym brytyjskim quiz show University Challenge. Jego partnerami z teamu są Patrick (Benedict Cumberbatch), Lucy i śliczna Alice (Alice Eve). Brian przeżywa pierwsze porywy serca, rozterki, niepowodzenia, drobne i poważne błędy. A że chłopak zwyczajny, miły, sympatyczny, to budzi sympatię i mocno trzymamy za niego kciuki, zwłaszcza kiedy odpowiada na quizowe pytania.

W filmie sporo elementów komediowych, w których prym wiedzie zdecydowanie Benedict, przylizany prymus, samozwańczy przywódca, w obciachowym sweterku i marmurkowych dżinsach, obsesyjnie dokładny, pedantyczny, mający o sobie wysokie mniemanie.

W niewielkiej roli prowadzącego teleturniej Bambera Gascoigne lubiany i ceniony przeze mnie coraz bardziej Mark Gatiss.



Dużo w Starter for 10 muzyki z lat mojej młodości, między innymi The Cure, New Order, Yazoo, The Smiths, Tears for Fears, Bananarama.

Oryginalny tytuł filmu to tekst często padający w quizie University Challenge, jego polskie tłumaczenie - ni przypiął, ni przyłatał.



"Miłosna układanka"
(Starter for 10)
USA, Wielka Brytania 2006
Reżyseria: Tom Vaughan
Scenariusz: David Nicholls

wtorek, 6 maja 2014

Robert Galbraith - "Wołanie kukułki"




Ucieszyłam się, że znowu w księgarniach kolejna samoodwracająca kartki powieść. Zapisałam się jako szósta czy siódma w kolejce bibliotecznej i odczekałam te kilka miesięcy. Faktycznie, kartki same się odwracały, nie wiadomo jak i kiedy. Książki nie zamierzam oceniać ani do niej zachęcać. Nie jest to ten kaliber co Trudny wybór, ale i nie miał być. Kto lubi J. K. Rowling, ten przeczyta, kto nie lubi, nie przeczyta za nic. Kryminał Wołanie kukułki jest początkiem opowieści o detektywie noszącym nazwisko Cormoran Strike. Prowadzi on malutką agencję, wspomagany przez młodą sekretarkę Robin. Cormoran ma 35 lat, jest duży, ma barwną przeszłość i trochę długów. Na wojnie stracił część nogi. Okoliczności sprawiły, że mieszka w biurze. Im więcej wiemy o porcyjkami ujawnianej historii jego życia, tym bardziej odczuwamy w stosunku do niego sympatię i zaciekawienie. Cormoran dostaje zlecenie zbadania sprawy "samobójstwa" znanej supermodelki. Wraz z detektywem zaglądamy za kulisy londyńskiego świata projektantów, modeli i celebrytów. Nie ma w książce momentów drastycznych ani szokujących, akcja powoli rozpędza się, nabiera tempa i kilka razy czytelnik może czuć się zaskoczony. Solidna robota. Byłam zadowolona, zwłaszcza, że snuł się powoli wątek relacji Strike'a z płcią piękną, w tym z Robin. Więc w sumie dwa w jednym, kryminał plus romans.

Następna książka z cyklu już powstała, ukaże się w czerwcu tego roku pod tytułem The Silkworm. Spodziewam się tłumaczenia jeszcze przed Nowym Rokiem, a jeśli nie, znowu zacznę czytać po angielsku, o.


Robert Galbraith (pseudonim J. K. Rowling)
Wołanie kukułki
(The Cuckoo's Calling)
rok wydania: 2013
wydanie polskie: 2013 - BRAWO!!!

niedziela, 4 maja 2014

"Jane Eyre", miniserial 2006



Miniserial na podstawie powieści Charlotte Brontë Jane Eyre z 1847 roku. Polski tytuł książki - Dziwne losy Jane Eyre.

Jane mieszka u zamożnej ciotki, która po śmierci męża z ulgą oddaje trudną dziewczynkę do przytułku. Tam, przez osiem lat, bardzo surowo traktowana, dziewczyna stara się jak najwięcej nauczyć, by znaleźć pracę jako guwernantka. Daje ogłoszenie i kiedy przychodzi pierwsza propozycja, Jane (Ruth Wilson) bez wahania wyrusza w podróż do nowego pracodawcy. Pierwsze z nim spotkanie nie jest najszczęśliwsze, ale już pozostałe - coraz bardziej ciekawe. Pan Rochester (Toby Stephens) jest całkiem miły (stara się) i traktuje ją, tylko guwernantkę, jak równą sobie, choć dla młodziutkiej dziewczyny jest trochę stary i trochę brzydki. Wychowanica Edwarda Rochestera, Adele, także jest miłą podopieczną uwielbiającą swoją nową nauczycielkę. Jane po raz pierwszy w życiu czuje, że ma prawdziwy dom i życzliwych ludzi wokół. Jako osoba skromna, cierpliwa, zrównoważona, powściągliwa, do tego mądra, spędza coraz więcej czasu na rozmowach z panem domu, ku obopólnej radości i przyjemności. Rochester przestaje podróżować, wyjeżdża jedynie na krótko w interesach. Jako bogaty samotny mężczyzna rozgląda się za towarzyszką życia. Okazuje się, że Thornfield Hall skrywa jakąś mroczną tajemnicę. Rozpoczyna się seria dramatów...

Mój ulubiony dialog (Jane przybywa po 8 latach zimnego wychowu klasztornego do Thornfield, normalnego, zwykłego, pełnego ciepła i serdeczności miejsca):
- Ależ musi być pani głodna. Pewnie spędziła pani w podróży cały dzień. Kiedy ostatnio siedziała pani przy kominku, jedząc ciepły posiłek?
- Oa, jakieś osiem lat temu.

Bardzo lubię tę historię i samą postać Jane. Jest naturalna, powściągliwa, nie ujawnia emocji, które intensywnie odczuwa, niemal w każdej sytuacji zachowuje stoicki spokój i podziwu godne opanowanie. Teraz czas na książkę.

Zdjęcia do serialu kręcono głównie w hrabstwie Derbyshire. W roli Thornfield Hall - średniowieczny zamek Haddon Hall.  

PS. Chcę KOMINEK!

"Jane Eyre"
miniserial TV
ilość odcinków: 4
Wielka Brytania 2006
Reżyseria: Susanna White
Scenariusz: Sandy Welch

"Gdziekolwiek"


Gdziekolwiek jesteś,
Wyjdź za bramę!
Idź na pola,
Słysz wołanie!
To ja wołam.

Gdziekolwiek jestem,

To mnie nie ma.
Jest maligna,
Bo cię nie ma.
Jest pustynia.

Gdziekolwiek jesteś,

Też cię nie ma.
Jest maligna,
Bo mnie nie ma.
Jest pustynia.

Gdziekolwiek jestem,

Tam ty jesteś.
Tak jesteśmy
Jak milczenie
Po tej pieśni.

Jak dwa jabłka

Na czereśni.

Edward Stachura
"Wiersze, poematy, piosenki, przekłady"
 Czytelnik 1987
str. 220

sobota, 3 maja 2014

"Small Island", miniserial 2009




Dwuodcinkowy miniserial nakręcony na podstawie wielokrotnie nagradzanej powieści Andrei Levy "Small Island" wydanej w 2004 roku. W Polsce książka ukazała się w 2006 roku pod tytułem "Wysepka". Levy jest córką emigrantów z Jamajki przybyłych do UK w 1948 roku.

Queenie (Ruth Wilson), sprzedawczyni w sklepie ciotki, przyjmuje niespodziewane oświadczyny Bernarda, nieśmiałego pracownika banku (Benedict Cumberbatch). Ciotka umiera, młodzi pobierają się, a po roku dość nudnego dla Queenie wspólnego życia Bernard wstępuje do Royal Air Force i wyrusza na wojnę. Opuszczona żona zostaje z teściem, który w wyniku stresu po udziale w I wojnie światowej, zwanego wtedy shell shock, nie mówi. Kobieta przyjmuje na jedną noc na kwaterę żołnierzy z RAF-u, między innymi Jamajczyka Michaela, w którym zakochuje się. Tęskniąca Queenie widząc Gilberta, myśli, że to Michael. Zaprzyjaźniają się (platonicznie). W bójce ulicznej pomiędzy żołnierzami o różnym kolorze skóry ginie przypadkowo ojciec Bernarda. Gilbert wraca po wojnie na Jamajkę, ale pragnie zamieszkać na stałe w Londynie.

Hortense (Naomie Harris) mieszka na Jamajce. Chce zostać nauczycielką. Zakochana bez wzajemności w Michaelu, który i tak zaciągnął się do RAF-u, decyduje się na desperacki krok - poślubia obcego jej Gilberta w zamian za obietnicę, że ten ściągnie ją wkrótce do Londynu. Daje mu pieniądze na bilet. W Londynie Gilbert zamieszkuje u Queenie, po jakimś czasie dołącza do niego Hortense. Rozczarowana zastaną na miejscu sytuacją nie może na dodatek, ze względu na kolor skóry, dostać pracy jako nauczycielka.

Queenie spędza kolejną noc z Michaelem, który pojawił się przejazdem w drodze do Kanady. Po jakimś czasie okazuje się, że kobieta jest w ciąży. Jako mężatka, której mąż zaginął na wojnie, bandażuje brzuch, by ukryć cudzołóstwo przed światem. Powraca Bernard. Jako przeciwnik ciemnoskórych wyrzuca lokatorów, czemu Queenie zdecydowanie się sprzeciwia. Dochodzi do kłótni, kobieta z emocji zaczyna rodzić. Dziecko ma ciemną skórę. Bernard postanawia zaopiekować się żoną i jej synkiem. Jednak Queenie decyduje inaczej...

Generalnie serial pod hasłem: No to racism. Ciężkie początki przecierania ścieżki równego traktowania czarnoskórych po II wojnie światowej.

Bardzo dobre aktorstwo, nie mam żadnych zastrzeżeń, wciągnęłam się w akcję błyskawicznie. Zwłaszcza obie panie, Queenie i Hortense, świetne.

Obejrzałam trzeci pod rząd film/serial, dobór zupełnie przypadkowy, w którym Benedict za pośrednictwem swoich bohaterów opiekuje się dziećmi swoich żon, kochając je jak swoje. Kto mu wybiera te scenariusze?


"Small Island"
miniserial TV
ilość odcinków: 2
Wielka Brytania 2009
Reżyseria: John Alexander
Scenariusz: Sarah Williams,
Paula Milne



piątek, 2 maja 2014

"Co potrafi twój mózg"


W książeczce (nieco ponad 100 stron) zostały skrótowo i pobieżnie omówione tematy: alkoholizm (i uzależnienia), autyzm, déjà vu, dysleksja, leworęczność, pamięć fotograficzna, sezonowe zaburzenia afektywne, słuch absolutny, synestezja oraz zespół nadpobudliwości psychoruchowej i deficytu uwagi. Język jest przyswajalny, trudnych terminów nie ma wiele, choć trochę ich się pojawia. Można się dowiedzieć na przykład, co to GABA (kwas gamma-aminomasłowy). Można przeczytać o ejdetykach i pamięci ejdetycznej (odmiana pamięci wzrokowej). Można sprawdzić w krótkich testach czy jest się prawo/lewo -nożnym, -usznym, -ocznym. Przekonałam się, że tak upragniona przeze mnie pamięć fotograficzna nie jest czymś, co ułatwia życie, a posiadanie jej czasem życie zamienia w jeden wielki koszmar. Pogodziwszy się ze swoją pamięcią taką jaka jest, trudno, ucieszyłam się, że nie jestem synestetyczką, jak Nabokov. Synestetyk może na przykład postrzegać każdą literę jako inny kolor. Synestezja, czyli wymieszanie się różnych wrażeń zmysłowych, dotyczy około 10 osób na 10 000. Dziwna sprawa. Bodziec odbierany za pomocą jednego zmysłu powoduje wrażenia w obszarze innego zmysłu. Synestetykami byli też Kandinski, Rimski-Korsakow i prawdopodobnie Arthur Rimbaud. Synestezji niejako w pakiecie towarzyszy często fenomenalna pamięć, czasem nawet fotograficzna.



Zaniepokoiły mnie trochę informacje o osobach leworęcznych. Wyczytałam też, by nie nakłaniać osób autystycznych do ukierunkowania życia bardziej na zewnątrz. Dowiedziałam się także kilku szczegółów o korze mózgowej ("myśląca czapka" :) ), poczytałam o serotoninie, dopaminie, neuroprzekaźnikach - bardzo ciekawe...


Dr David Gamon & Allen D. Bragdon
Co potrafi twój mózg
(Brains that work a little bit differently)
rok wydania: 2000
wydanie polskie: 2003
tłumaczył Sebastian Musielak

z Różewicza


=========================================================================

"Widzi pani, jestem zbyt prymitywny. Wszystkie nieporozumienia między mną i światem wywodzą się z tego, że jestem prymitywny i chcę poważnie traktować życie. Taki byłem, bo teraz to i nie wiem, jaki jestem. Podobnie jak większość ludzi. A już najgorsi są ci, co o tym myślą. Przeklęta gadanina, gdyby ludzkość razem ze mną zamknęła na wieki olbrzymią jadaczkę. Niech te dwa miliardy umilkną na jeden dzień i wszystko odzyska swój blask. Ze słowami jest o wiele gorzej, niż nam się wydaje. Język kłamie myślom, rozumie pani. Pozwoli pani, że zacytuję zagranicznego pisarza, filozofa. Nasi miejscowi w tygodnikach gadają tak zawile i mądrze, to znaczy oczywiście tak głupio i zawile, że nie sposób ich cytować. Uwaga! Cytuję: „Jakaż przepaść pomiędzy impresją a ekspresją! Taki już jest nasz ironiczny los - żywić szekspirowskie uczucia, a mówić o nich językiem sprzedawcy samochodów, wyrostka lub gimnazjalnego profesora"... Koniec cytatu!”


Tadeusz Różewicz - fragment dramatu "Kartoteka", Wydawnictwo Literackie, str. 49-50

=========================================================================


"DZIENNIKARZ Czy można wiedzieć, jaki ma pan cel w życiu?
BOHATER Ja już osiągnąłem i teraz raczej trudno mi powiedzieć...
DZIENNIKARZ A czy pan jest zadowolony z tego, że żyje?
BOHATER Tak... nie... tak... właściwie tak.
DZIENNIKARZ A dlaczego?
BOHATER Czy ja wiem...
DZIENNIKARZ A któż to ma wiedzieć?
BOHATER Nie wiem.
DZIENNIKARZ A czego pan chce dokonać jeszcze?
BOHATER Noo... mam różne plany, chciałbym oczywiście... wprawdzie...
DZIENNIKARZ notuje. Namyśla się, rzuca nagle pytanie Jakie są pana poglądy polityczne?
BOHATER Kto ma o piątej rano poglądy polityczne? Oszalał. Chce, żebym miał o świcie poglądy! Trzeba się umyć, ubrać, załatwić, wyczyścić zęby, zmienić koszulę, założyć krawat, wciągnąć spodnie i dopiero poglądy...
DZIENNIKARZ Rozumiem... Czy pan wierzy w zbawienie?
BOHATER Tak... nie... raczej... do pewnego stopnia... śmieszne pytanie.
DZIENNIKARZ Jeśli się nie mylę, pan jest prostym człowiekiem?
BOHATER Tak.
DZIENNIKARZ Pan wie, że w pana rękach leżą losy świata?
BOHATER Do pewnego stopnia.
DZIENNIKARZ Co pan zamierza uczynić, aby zachować pokój na świecie?
BOHATER Nie wiem.
DZIENNIKARZ Czy pan zdaje sobie sprawę z tego, że w wypadku wojny wodorowej zginie ludzkość?
BOHATER prawie wesoło Oczywiście, oczywiście.
DZIENNIKARZ I co pan robi, żeby nie dopuścić do wybuchu?
BOHATER śmieje się Nic.
DZIENNIKARZ Ale przecież pan kocha ludzkość?
BOHATER Oczywiście.
DZIENNIKARZ A dlaczego?
BOHATER Jeszcze nie wiem. Trudno mi odpowiedzieć, jest dopiero piąta rano, niech pan wpadnie koło południa, może już będę wiedział.
DZIENNIKARZ chowa notes do kieszeni Niewiele się tu dowiedziałem.
BOHATER Za późno pan przyszedł".

Tadeusz Różewicz - fragment dramatu "Kartoteka", Wydawnictwo Literackie, str. 38-39

=========================================================================


"Kartoteka" powstała w latach 1958-1959, pierwsze wydanie 1960

=========================================================================

"Głos"


Kaleczą się i dręczą

milczeniem i słowami
jakby mieli przed sobą
jeszcze jedno życie

czynią tak
jakby zapomnieli
że ich ciała
są skłonne do śmierci
że wnętrze człowieka
łatwo ulega zniszczeniu

bezwzględni dla siebie
są słabsi
od roślin i zwierząt
może ich zabić słowo
uśmiech spojrzenie

Tadeusz Różewicz, Głos

czwartek, 1 maja 2014

"Wreckers", 2011




Dawn i David bardzo się kochają. Starają się o dziecko. Przeprowadzili się właśnie na wieś w rodzinne strony Davida i zamieszkali w starym domu do remontu. Niespodziewanie przyjeżdża Nick, brat Davida, były żołnierz, cierpiący na zespół stresu pourazowego. Na początku jest miło, rodzinnie, ale powoli zaczynają się pomiędzy braćmi sprzeczki i kłótnie, atmosfera robi się dziwna. Odkryte zostają fragmenty trudnego dzieciństwa braci, wychodzi na jaw skrywane kłamstwo. Życie pokazuje swoją dwoistą naturę. Przeszłość wpływa na teraźniejszość. Nikt nie jest święty. Człowiek nie jest stworzony do monogamii. I dzieci rodzą się nadal. A i tak miłość ponad wszystko.

W roli Davida naturalny, nieprzetworzony Benedict Cumberbatch. Trójka głównych bohaterów znakomita, choć akcja toczy się powoli, to film nie nuży nadmiernie. Benedict może służyć przykładem wszystkim facetom na świecie w kwestii - jak patrzeć na kochaną kobietę ;) 

Szkoda, że film nie ma napisów, trzeba być jasnowidzem, by połapać się dokładnie, o czym mowa.


"Wreckers"
Wielka Brytania 2011
Reżyseria: Dictynna Hood
Scenariusz: Dictynna Hood

"Parade's End" (Koniec defilady), miniserial 2012




Scenariusz "Parade's End" (Koniec defilady) powstał na podstawie tetrologii Forda Madoxa Forda o tym samym tytule.

W jej skład wchodzą powieści:
Some Do Not ... (1924)
No More Parades (1925)
A Man Could Stand Up — (1926)
Last Post (1928)
Przetłumaczona na polski została tylko pierwsza część, pod tytułem Saga o dżentelmenie.

Odcinek 1 - Początek XX wieku. Christopher Tietjens (Benedict Cumberbatch), "najtęższa z londyńskich głów" pozwala złowić się na męża ślicznej Sylvii (Rebecca Hall) już po dwóch miesiącach od zawarcia znajomości (pikantna scena w przedziale kolejowym). Rodzi się synek Michael, nie ma jednak pewności, kto jest jego ojcem. Christopher przywiązuje się do dziecka. Sylvia wyjeżdża z kochankiem, ale, znudzona, szybko wraca. Christopher, wzór męskich cnót, ideał gentlemana, troskliwy i opiekuńczy w stosunku do kobiet, słabszych, potrzebujących, dzieci, nawet zwierząt, przyjmuje żonę. Ta mówi o nim "kloc".

Christopher poznaje Valentine Wannop (Adelaide Clemens), sufrażystkę. Wyraźnie iskrzy z obu stron. Akcja płynie spokojnie, ale pod powierzchnią pozornej nudy się dzieje, kłębią się i kipią gwałtowne uczucia, emocje, czasem tylko ledwo ujawnione gestem czy mimiką. Dobra stara angielska szkoła. Rewelacyjna scena przy stole z udziałem szalonego pastora Duchemina (Rufus Sewell).

Odcinek 2 - Umiera matka Christophera. Sylvia postanawia być przykładną żoną i udaje się do klasztoru, by ćwiczyć charakter. Pracujący w Imperial Department of Statistics Christopher porzuca posadę ("gardzę tym czego się tu ode mnie wymaga, urząd zmienia statystykę w sofistykę, rezygnuję"). Pojawia się wzmianka o (kultowej już trochę, moim zdaniem) herbatce Lapsang Souchong. Doskonała scena z pastorem Ducheminem - rozmowa duchownych o damskiej bieliźnie. Christopher postanawia wstąpić do armii. Tekst odcinka: "Mężczyźni grożą, jakby wojny rozgrywały się na mapach". 

Odcinek 3 - I wojna światowa, Christopher zostaje ranny na froncie we Francji i z silnym wstrząsem mózgu wraca do domu.
Wielebny Duchemin po dłuższym pobycie w szpitalu psychiatrycznym "wyleczony" wraca do domu i natychmiast popełnia samobójstwo. Po Londynie krążą ploteczki, plotki i ploty, oblepiają brudem także Bogu ducha winnego Christophera. Jego ojciec, po wysłuchaniu "nowinek", nie podejmując próby ich weryfikacji, od razu strzela do siebie. Tietjens, za namową żony, postanawia zostać wreszcie kochankiem Valentine. Nie zdąża, ponownie wyjeżdża na front. Snuje się cieniutki wątek "katolicyzm kontra anglikanizm", oczywiście.

Odcinek 4 - Mark Tietjens (Rupert Everett) czyni starania, by jego brata Christophera trzymano jak najdalej od linii frontu. Sylvia upiera się, by odwiedzić męża. I zaczyna się akcja, która przebija chyba nawet słynny Catch 22. Uparta i przebojowa Sylvia zjawia się we Francji u dowódcy męża, tuż obok trwa nalot bombowy, w obozie nie ma gaśnic (!), przyjeżdża matka jednego z kanadyjskich żołnierzy prosić o możliwość pożegnania syna przed wysłaniem go na pole bitwy, Tietjens usiłuje uspokoić genialnego ale roztrzęsionego McKechniego (Patrick Kennedy), w czasie nalotu ginie jeden z młodych Kanadyjczyków, u Christophera stawia się profesor nauk o koniach, w podeszłym wieku, na wojnie od dwóch tygodni, z przydziałem do opieki nad zwierzętami. I w takim to momencie Tietjens zaczyna pisać sonet. Spotyka się w końcu z Sylvią. Christopher wchodzi w konflikt z generałem O'Harą. Wraca problem gaśnic. Generałowie wydają znoszące się wzajemnie rozkazy. Christopher przeprowadza inspekcję blisko trzech tysięcy szczoteczek do zębów, nieużywanych przez żołnierzy, by były czyste na wypadek inspekcji. A wszystko przeplatane niemal surrealistycznymi scenami przemarszu orkiestry wojskowej przez obóz. Tekst odcinka: "Nikt z wysłanych do Bazy Piechoty tutaj nie pasuje. I dlatego właśnie tu jesteśmy". Ten odcinek jest zdecydowanie najlepszy.

Odcinek 5 - Tietjens, McKechnie i kochanek Sylvii, Perowne, zostają wysłani jednym transportem na front. Tietjens przejmuje dowództwo w okopach. Lekko ranny, zostaje odesłany na stałe do domu. W posiadłości rodowej Tietjensów, Groby, z dyspozycji Sylvi zostaje ścięty wiekowy cedr, drzewo-symbol. Poruszony Christopher spotyka się z Valentine. W pewnym sensie oboje czyści, nieskalani, podążający przez życie niepopularnymi ścieżkami, oboje wierni swoim wartościom, ideałom, odkąd wiedzą o swoim istnieniu są skazani na bycie razem. Tietjens urządza przyjęcie dla nowych przyjaciół, kolegów z frontu.

Serial ciekawy, o wojnie, przeciwko wojnie, o polityce, o intrygach, plotkach, stosunkach damsko-męskich, o trudzie bycia sobą, o miłości. 

Słyszałam różne opinie o "Końcu defilady", między innymi, że nudny. A dla mnie po prostu na wskroś brytyjski ;) Benedict Cumberbatch doskonały! Znowu gra mądralę i znowu z powodzeniem.

Wielkie brawa także, choć za udział niemal symboliczny, dla Rufusa Sewella :) Dobra Miranda Richardson w roli pani Wannop.





"Koniec defilady"
(Parade's End)
miniserial TV
5 odcinków
Wielka Brytania 2012

Reżyseria: Susanna White
Scenariusz: Tom Stoppard