Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

wtorek, 7 października 2014

Åke Edwardson "Dom na końcu świata" (kryminał)




Jedenasty tom cyklu. Paskudna okładka. Tytuł średni. Ale treść całkiem sensowna. Nonsensów odrobina, ale każdemu się zdarza. Akcja płynna, zdarzenia wciągają, zwroty nagłe są. Poziom zaskakiwania w normie, zadowalający. Erik Winter po dwóch latach byczenia się w hiszpańskim ciepełku nagle postanawia wrócić, na razie sam. Czuje jakiś zew. Choć to styczeń-luty, pora w Göteborgu niezbyt ciekawa. Znaleziona zostaje matka z dwójką dzieci. Pozbawieni życia we własnym domu. W łóżeczku leży niemowlę, żyje, choć minęło już kilka dni od tragedii. Podejrzanych jest kilka osób, śledztwo toczy się średnim tempem. Dochodzi jeszcze jeden nieboszczyk. Matka Wintera, która wyemigrowała do Hiszpanii, choruje na raka. Policjant kursuje między Göteborgiem a Marbellą, gdzie mieszkają także jego żona i córeczki. Sporo rozważań, jak to u Edwardsona, pięćdziesięciodwuletniego już faceta (Edwardson w 2012 roku miał 59 lat, jego bohater 52). Erik robi zakupy, gotuje skromne ale wykwintne posiłki (podaje przepisy), pije whisky "na palce" i nieustannie słucha jazzu, głównie "A Love Supreme" Johna Coltrane'a. Współpracownicy Wintera, Aneta i Halders, w tej części są, niestety, jedynie tłem, wielka szkoda. Trochę Bertila, z którym Erik uskutecznia ping ponga spekulacyjno-dedukcyjnego. I suczka szczeniak Jana. Nie tęskniłam za Edwardsonem zajęta innymi książkami, ale kiedy otworzyłam i zaczęłam tom nr 11, to jakbym włożyła stare ulubione buty :) A po odniesieniu do biblioteki wróciłam do domu i zaczęłam słuchać, po latach, Coltrane'a i innych jazzowych dźwięków, trochę żałując, że nie mogę, jak Erik Winter, rozkręcić głośników na maksa o 3.30 w nocy.


Åke Edwardson
"Dom na końcu świata"
(Hus vid världens ände)
rok wydania: 2012
wydanie polskie: 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz