Słyszałam dziś rano, że wojny nie będzie, a jeśli, to taka "łagodna" i szybko się skończy. Nie cytuję, przetworzyłam sobie czyjąś wypowiedź z telewizora. Polacy w 39. też tak mówili, że jeżeli w ogóle to szybko się kończy. Byłam pod ambasadą Ukrainy, morze zniczy i kwiatów, także wiele zdjęć "w czarnych ramkach". Kiedy spojrzałam w twarz na pierwszym z brzegu, pociekły mi łzy i nie mogłam ich długo pohamować. Przypomniało mi się miejsce pamięci z Belfastu, gdzie na wielkiej tablicy znajdują się zdjęcia osób, które zginęły w zamachach, często przypadkowo, a poniżej wykute w kamiennej płycie widnieją nazwiska i daty. Groza, bardziej namacalna, kiedy się spogląda w te twarze, w oczy. I tam wtedy, i tu teraz. Siedziałyśmy z koleżanką kilka godzin, jedna przed portalem internetowym, druga przed stacją informacyjną w tv. Ale to niczego nie zmieni, że będzie się wiedziało na bieżąco. Mam wrażenie istnienia rzeczywistości alternatywnej, jedna jest taka zwykła, z wszelkimi drobiazgami dnia codziennego, radościami, smutkami plus fizjologia, obowiązki, schemat dnia, przyjemności, stałe problemy do pokonania, i druga - ta z telewizora ale nie tylko. Na Majdan stąd 690 kilometrów.
A w Warszawie życie toczy się jak zwykle, marsz z pochodniami w Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, przerwany mecz Legii z Jagiellonią, na deskorolce jakiś koleś w jaskrawym kombinezonie zjeżdża od Bagateli w dół do Ambasady Rosyjskiej, ulicą, kiedy długie czerwone światła na skrzyżowaniu, przybywają kibice Szkockiej drużyny, niektórzy w spódniczkach, na pojutrzejszy meczyk na Narodowym, stelaż od tęczy na Placu Zbawiciela wykopany, niestety nie na stałe, wolałabym drugą palmę (zdanie jak z Joyce'a, niestety pod względem długości, nie jakości).
Mam wrażenie, że "dzianie się" jest samonapędzające, kiedy się rozhula, ma formę wirującego leja zasysającego wszystko co napotka, karmi się i rośnie.
Drżę. Cała drżę, gdy popuszczę wodze wyobraźni, co będzie, gdy...
OdpowiedzUsuńI szczerze mówiąc, denerwuje mnie to gadanie w mediach, ale co chwila sprawdzam, jak się sytuacja rozwija.
Nie czuję się bezpieczna. A lej się kręci...
Dosiu, spokojnie. Podkopanie poczucia bezpieczeństwa, to jeden z pierwszych ataków. I tak zawsze trzeba być gotowym na wszystko, teraz może odrobinę bardziej. Lej się kręci, ale jak dziś czytałam, ruchu cząstek nie można przewidzieć, więc może wytracą pęd i znów będzie spokój. Przynajmniej u nas... Tak czy inaczej jakaś fala uderzeniowa dosięgnie każdego, w tej czy innej postaci. Na razie mamy troszkę bardziej niż zwykle zszarpane nerwy.
Usuń