Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

środa, 26 marca 2014

"Remando al viento"




"I had a dream, which was not at all a dream.
The bright sun was extinguished, and the stars
Did wander darkling in the eternal space,
Rayless, and pathless, and the icy earth
Swung blind and blackening in the moonless air;
Morn came and went - and came, and brought no day"

"Miałem dziwny sen, może i nie całkiem senny?
Zdało mi się, że nagle zagasnął blask dzienny,
A gwiazdy, w nieskończoność biorąc lot niezwykły,
Zbłąkawszy się, olsnąwszy, uciekły i znikły
Bez nadziei powrotu. Ziemia lodowata
Wisiała ślepa pośród zaćmionego świata.
Ranki weszły, minęły, ale dnia nie było"

początek wiersza Byrona 
"Ciemność" (Darkness)
w tłumaczeniu Adama Mickiewicza


Zaniosło mnie kiedyś, blisko dwadzieścia lat temu, do Instytutu Cervantesa  na pokaz filmów Gonzalo Suareza. Jednym z nich był
Remando al viento (Wiosłując z wiatrem). Teraz zrobiłam sobie przypomnieniową powtórkę.


Wyjątkowo chłodne lato 1816 roku nad Jeziorem Genewskim. U Byrona spotykają się: Mary wkrótce Shelley, jej przyszły mąż Percy Shelley oraz lekarz i sekretarz Byrona, John Polidori. Są pełni pasji, poszukują nowych wrażeń. Byron rzuca pomysł - każde z nich napisze opowiadanie z dreszczykiem. Młodziutka Mary wymyśla zarysy postaci Monstrum. Zaczyna się pasmo dziwnych wydarzeń. Ginie pies Byrona, potem Polidori (faktycznie zszedł był, tyle, że kilka lat później) a Mary widuje swojego wymyślonego Potwora. Po kilku miesiącach obecna na imprezce przyrodnia siostra Mary, Claire Clairmont, niezaangażowana w twórczość a jedynie usiłująca zdobyć Byrona, rodzi córeczkę Allegrę. Mary ma synka Williama. Claire odwiedza z małą Byrona w jego pałacu z żyrafą. Wymyślony przez Marry Potwór krąży koło Williama, w końcu go zabiera, Shelleyowie tracą syna. Percy Shelley także usiłuje odejść z tego świata, z dość dużą łatwością i częstotliwością przystawia sobie broń do skroni. Shelleyowie poznają Williamsów. Edward Williams staje się bliskim przyjacielem Shelleya, jego żona chyba też. Umiera Allegra, topi się Shelley. Kilka tygodni później jego ciało zostaje spalone na plaży. Mary bezustannie każdą śmierć bliskiej osoby przypisuje sobie, a właściwie wykreowanemu przez nią Monstrum. Granice jej wyobraźni (límites de la imaginación) zdają się nie istnieć.

Filmowe wydarzenia są mniej więcej autentyczne, choć Suarez uległ pokusie lekkiego ponaginania i wyolbrzymienia niektórych faktów. W rzeczywistości w przeciągu kilku lat naprawdę umarło dwoje dzieci Shelleyów, pierwsza żona Shelleya (samobójstwo), Polidori (samobójstwo), Allegra i sam Shelley (utonięcie, wraz z Edwardem Williamsem), a w końcu Byron.



Niechętnie wspomnę, że w roli Byrona występuje Hugh Grant, jakoś ciągle nie mogę się do faceta przekonać. Przy okazji dowiedziałam się, że Byron kulał, miał wrodzony problem ze ścięgnem Achillesa.


Oglądanie filmu w języku hiszpańskim miało swoje pozytywy, jednakowoż bardzo chciałabym obejrzeć jeszcze raz z pełnym zrozumieniem dialogów.
 

Remando al viento
(Wiosłując z wiatrem)
Hiszpania 1988
Reżyseria: Gonzalo Suárez
Scenariusz: Gonzalo Suárez

2 komentarze:

  1. Filmu nie ogladałam,ale tematyka skojarzyła mi sie z esejem, który kiedys czytałam.Shelley , który zginął mając 30 lat był ojcem 10 dzieci z których żadne nie osiągnęło pełnoletności.Oczywiście przyczyną mógł by być stan medycyny w XIX wieku, ale chyba nie tylko to.Romantyczny poeta autor naprawde przepięknej poezji filozoficznej który świetnie sie czuł w swojej wyobrażni zupełnie nie potrafił przejąć sie losem dzieci króre spłodził ani kobiet, które uwiódł.Nadal lubię jego poezje ale już jako człowieka mniej.No i z dystansem już patrzę na to towarzystwo, które kiedyś wydawało mi sie taaaakie romantyczne.A filmu niestety nigdzie nie znalazłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, ile miał dzieci, jeszcze się nie doliczyłam, ale jedno niewątpliwie przeżyło, Percy Florence Shelley. Trzecie i ostatnie wspólne dziecko z Mary. Dożył siedemdziesiątki, odziedziczył po dziadku tytuł baroneta, ale sam już nie miał dzieci. Przekopuję się od kilku dni przez szerokie okoliczności powstania Frankensteina i oczopląsu dostaję, od tych dzieci, zdrad, śmierci, samobójstw, romansów. W tym filmie Shelley jest jeszcze całkiem przyzwoicie pokazany, gorzej z Byronem...

      Usuń